poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział pierwszy

Są ludzie, którzy wolą raczej nic nie ukrywać niż musieć kłamać;
ludzie którzy wolą raczej kłamać, niż nie mieć nic do ukrycia.
I ludzie, którzy lubią i kłamstwo i tajemnice.
Albert Camus

teraźniejszość

Agata


Żyjesz już sobie na tym świecie dobre ponad dwadzieścia lat. Wszystko wydaje się być cudowne – masz świetną pracę, chłopaka, który kocha cię ponad wszystko, rodzinę, na którą możesz zawsze liczyć i świetną przyjaciółkę, która jest z tobą w tych najcięższych momentach. Aż w końcu BUM! Tracisz to wszystko w mgnieniu oka. W pracy dostajesz wypowiedzenie, z powodu cięć budżetowych, chłopak zdradza cię z najlepszą przyjaciółką w waszym mieszkaniu, a rodzina… no właśnie… kłamała całe życie. Okazuje się, że nie jesteś tym za kogo zawsze się uważałaś. Nie jesteś stuprocentową Polką, za którą zawsze się miałaś. Jesteś w połowie Szwajcarką, do tego twoim kuzynem jest Simon Ammann. Brzmi jak kiepski żart, prawda? Już nie wiesz kim jesteś.
Ja nie wiem kim jestem.
Wychodzi na to, że nauka niemieckiego od najmłodszych lat nie była aż tak przypadkowa jak mogłoby się wydawać. A setki złotych wyrzucone na francuski? Też.
Od paru godzin siedziałam w swoim zamkniętym na klucz pokoju. Już nic nie było takie samo, już w niczym nie widziałam siebie. Żadna z tych czterech jasnozielonych ścian nie była już dłużej moja, ani meble z jasnego drewna. Żadna ramka ze zdjęciami z dzieciństwa… Wszystko było cholernym kłamstwem. Kilkanaście centymetrów ode mnie leżał album rodzinny. Czasami oglądałyśmy go z mamą, wspominając stare czasy. Wahałam się nad tym, czy powinnam znów do niego zajrzeć. W pewnej chwili pomyślałam, że może jest tam coś co pomoże mi. Z bijący sercem otworzyłam go. Przeglądałam zdjęcia, które widziałam już setki razy. Jednak nigdy nie spróbowałam sprawdzić, czy pod jednym ze zdjęć nie ma innego. Przecież to takie proste. Zaglądałam pod każde, ale traciłam nadzieję, że znajdę cokolwiek. Nagle natrafiłam na moje zdjęcie, które było zdecydowanie za grube. Wyciągnęłam je i z trzęsącymi się dłońmi przekręciłam na drugą stronę.
- Tata? – szepnęłam do siebie, widząc zdjęcie młodego przystojnego mężczyzny, przyklejone do mojego, odkleiłam je od siebie i zauważyłam na odwrocie napis: Dla mojej kochanej Renatki  ~ T.


Simon


Wszystko wyszło na jaw. Dziewczyna się dowiedziała. Tylko dlaczego to musiało tak długo trwać? Dlaczego jej matka nie mogła wcześniej jej powiedzieć, że niekoniecznie jest tym za kogo się ma? W ogóle skąd ma pewność, że teraz wszystko będzie już dobrze, Agata pozna mnie i Szwajcarię? Czułem, że ona nie będzie chciała. Kto chciałby? Nie należała już tam, ale nie należała także tu. Z drugiej strony chciałem jej pomóc, wiedziałem jak wiele wycierpiała. W końcu byliśmy rodziną, a rodzina dba o siebie, prawda?
- Co ja mam robić? – powiedziałem do siebie zniżając się jeszcze bardziej na kanapie, na której siedziałem.
Nie zauważyłem kiedy do domu wróciła Jana. Ona znała doskonale tę historię, opowiedziałem jej już dawno o tym wszystkim, a teraz kiedy to działo się i stawało prawdą, martwiłem się. Moja żona oparła się o drzwi i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Za trzy tygodnie lecisz do Wisły na Letnie Grand Prix, więc może wtedy…
- Gdyby to było takie proste. Wątpię, żeby teraz ktokolwiek do niej dotarł
- Wiem, ale musisz spróbować – powiedziała i usiadła obok mnie
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w czoło. Jana jak zwykle miała rację.


Agata


Kiedy wyszłam w końcu z pokoju, w domu nie było nikogo. Cieszyłam się, że nie musiałam znów na nią patrzeć. Okłamywała mnie całe życie i teraz próbowała mi wmówić, że tak było łatwiej, że tak było lepiej. Dla niej czy dla mnie? Co było nie tam z moim ojcem, że nie mogła mi powiedzieć, że był ze Szwajcarii? Że miałam tak naprawdę przyjść na świat tam? Że miałam mieć na nazwisko Ammann? Wolałam się nad tym nie zastanawiać, nie chciałam, żeby to wszystko mnie jeszcze bardziej przytłoczyło. Prawda była taka, że to nie był mój jedyny problem. Dwoma następnymi byli ludzie, którzy jeszcze do niedawna byli dla mnie najważniejsi. Mój chłopak, Łukasz i moja najlepsza przyjaciółka, Agnieszka regularnie ze sobą sypiali. Nawet już nie pamiętałam, kiedy to ze mną się kochał ostatni raz. Ciągle był zmęczony, albo nie dawał rady. Miałam ich naprawdę dość. Najlepsze było to, że nawet się mną nie przejęli, kiedy ich nakryłam. Jeszcze brakowało pytania typu: Chcesz dołączyć? Pieprzyli się na moich oczach, kiedy próbowałam dać im w mordy, jeszcze na mnie skoczyli, że im przeszkadzam. Skoro Łukasz tak źle czuł się w związku ze mną i miał mnie centralnie gdzieś, dlaczego byliśmy ze sobą? I dlaczego ta dwulicowa szmata wciąż mnie pocieszała, kiedy mówiłam jej o naszych intymnych problemach? Pewnie śmiali się później z tego. Boże, ale ja byłam durna. Chyba jednak fakt bycia w połowie Szwajcarką nie był aż tam straszny. Zdecydowanie najlepsza informacja tygodnia. Poważnie. Praca też się posypała. Cięcia budżetowe? Byłam pracownikiem z najlepszymi wynikami, jak mogli…? Wolę nawet nie pytać.


Gregor


Treningi przed rozpoczęciem Letniego Grand Prix zawsze były męczące, ale w tym roku trenerzy przeszli sami siebie. Zarówno ja, jak i reszta padaliśmy w połowie. Do tego na dworze było strasznie gorąco, przez co prawie zemdlałem czekając w kombinezonie na swój skok. Oczywiście nikt nie skoczył jakoś specjalnie dobrze. Wszystko przez pogodę, tak uważałem. Jedynie Simon nie narzekał, był pochłonięty myślami i nie zwracał uwagi na o co działo się dookoła. Wolałem też nie pytać o nic, bo wiedziałem jaka będzie odpowiedź. Od pewnego czasu stawał się nie do wytrzymania. Definitywnie miał jakiś problem, ale co miałem się go pytać? Byłem od niego młodszy o dziesięć lat i nawet jeśli chciałbym pomóc to usłyszałbym, że jestem gówniarzem i się nie znam na życiu. Czasami miałem ochotę mu wykrzyczeć, że to on się nie zna, że to on zawsze miał z górki, kiedy to ja musiałem zapieprzać za trzech. Oczywiście, że się przyjaźniliśmy. Po prostu czasami uważałem go za strasznego zgreda. Dlatego teraz starałem się trzymać bardziej na uboczu. Miałem nadzieję, że kiedyś powróci ten stary, słynny Simi.
- Deschwanden – usłyszałem za sobą głos trenera – Jak dalej tam będziesz skakał to nie licz na jakiekolwiek punkty na LGP.
- Trenerze, ale dziś jest na prawdę gorąco – powiedziałem, chcąc jakoś się wyratować
- Tak, tak. Jutro też będzie i później w Wiśle, Hinerzarten, Courchevel… Gregor, jesteś naszą nadzieją, kiedy już Ammann zakończy karierę. Weź się w garść – powiedział, a ja tylko westchnąłem – Aaaa i znajdź sobie w końcu dziewczynę – powiedział ze śmiechem i odszedł
Poważnie? Ten człowiek jest naprawdę dziwny. Najpierw się na ciebie drze, a potem jeszcze żartuje. Dobra, wszyscy sobie ze mnie żartowali, że nie miałem dziewczyny, ale to przecież moja sprawa, a nie ich.


Simon


Po treningu siedziałem w domu sam z małym. Zastanawiałem się czy powinienem coś zrobić z tą sytuacją z Agatą. W końcu była moją, jakby nie patrzeć, rodziną. Jana proponowała mi, żebym z nią porozmawiał. Jak? Mam do niej zadzwonić? Tak po prostu? Może jeszcze powiedzieć coś w stylu: Hej, tu Simon, twój kuzyn, który od zawsze wiedział, że jesteś w połowie Szwajcarką. Nie chciałabyś poznać naszego kraju? Przecież poszczałaby się ze strachu. Mówiąc o sikaniu, cóż Theodore… znów muszę go przebrać.
Zdecydowałem. Zadzwonię. Najwyżej pomyśli sobie, że należy do równie głupiej rodziny co stado kóz, które pasło się na łące niedaleko mojego domu. Wziąłem do ręki telefon i odnalazłem numer na domowy telefon Agaty i jej matki.
- Halo? – usłyszałem delikatny damski głos w słuchawce
- Agata, tu Simon. Simon Ammann.
Usłyszałem jak głośno przełyka ślinę, a chwilę później zastała niezręczna cisza, przerwana przez dziwny dźwięk, jakby… Cholera, ona chyba nie zemdlała?
______________

No i mamy jedyneczkę. Trochę mi się nie podoba, ale zawsze pierwsze rozdziały u mnie są paskudne. Tak, o wiele lepsze wychodzą prologi :D
Ostatni dzień wakacji, co? ;) Życzę wszystkim, którzy chodzą jeszcze do szkoły, żeby ten rok był lepszy niż poprzednie i żebyście w końcu się zaczęli uczyć. Ja co roku sobie powtarzałam, że w tym roku będę się lepiej uczyć, no ale cóż... cała podstawówka, gimnazjum i technikum tylko i wyłącznie na obietnicach hahaha.
+ Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia dla Romana Koudelki, który ożenił się w tę sobotę :) ♥
Buziaki :* 

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Prolog

28 lutego 1993 r., Kraków, Polska

- Niedługo to się skończy - wysoki, dobrze zbudowany młody mężczyzna obejmował średniego wzrostu blondynkę w ciąży – Obiecuję ci, że kiedy wrócę wyjedziemy. Pojedziemy do mnie, do Szwajcarii. Będziemy rodziną, Renatko. Rozumiesz mnie? Kocham cię… kocham was – powiedział, uśmiechając się, a swoją dłoń położył na brzuchu kobiety 
- My ciebie też, Thomas – powiedziała przez łzy – Uważaj na siebie. Dobrze wiesz do czego oni są zdolni. 
- Hej, nie martw się – złapał podbródek Renaty i uniósł lekko do góry – Nic mi się nie stanie. Przecież dam sobie radę. Zawsze daję – delikatnie musnął jej usta – Do zobaczenia za tydzień. Nie pozwól małej wyjść za szybko – szepnął do jej ucha z uśmiechem 
- Jeśli jest chociaż trochę taka jak ty, niczego nie obiecuję – zaśmiała się, pierwszy raz od dawna niewymuszonym śmiechem. 
Później patrzyła tylko jak sylwetka Thomasa oddalała się od niej. Stała tam, na środku chodnika ze łzami w oczach. Tak bardzo się o niego bała, wiedziała, że był silny (w każdym znaczeniu tego słowa), ale mimo wszystko nie mogła przestać myśleć o tym co mogłoby się wydarzyć. 


2 marca 1993 r., Grabs, Szwajcaria 

- Henrich? – usłyszał, kiedy podniósł słuchawkę telefonu – Mam złe wieści, chodzi o twojego brata, Thomasa – mężczyzna nic nie mówił, czekał, aż jego rozmówca dokończy – Znaleziono go martwego w okolicach baraków. Został zasztyletowany. 
- Boże… 
Rozłączył się, oparł o ścianę za nim i pustym wzrokiem wpatrywał się w stojącą na drugim końcu pokoju żonę. Kiedy ta zobaczyła reakcję mężczyzny, podeszła i wtuliła się w niego. Jedyne co udało się mu wypowiedzieć to: Thomas tym razem nie dał rady


3 marca 1993 r., Kraków, Polska 

Siedziała na kanapie słuchając wypowiadanych przez Henricha słów. Jej umysł jednak miał spore trudności z przyswojeniem przypływu informacji. Nie chciała już tego słuchać. Jej serce się złamało, przecież obiecał jej, że wróci, że wszystko będzie dobrze. Miała ochotę nalać wody do wanny i się utopić. Jedyny powód, dla którego nie mogła tego zrobić był w jej brzuchu. Jedyna i żywa pamiątka po Thomasie – jego córka. Postanowiła żyć dla niej i chronić ją przed tym co zabiło jej ojca. 
- Ona nigdy się o tym nie dowie. Nie może – powiedziała, kładąc dłoń na swój brzuch, już tak niewiele czasu zostało do porodu – Muszę przecież ją chronić. 
- To nie jest wyjście z sytuacji. Poza tym… zrozum, jej nic nie grozi – powiedział spokojnie brat jej martwego narzeczonego 
- Nie wiesz tego. Nie wiesz co oni zrobią jak się dowiedzą, że ma córkę. Najlepiej, żeby w ogóle nie wiedziała o Grabs i Ammannach – powiedziała akcentując trzy ostatnie słowa 
- Popełniasz błąd, ale to twoja córka.
__________________

Tak więc witam!
Właściwie to nie miało być prologu w pierwszej "wersji", ale jakoś tak mnie natchnęło, więc jest.
Mam nadzieję, że się spodoba i zostaniecie tu :)
Kolejny za tydzień. Dobra część poniedziałków?
Buziaki ;*