poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział dwudziesty

19.12.2015 r.


Agata

Obudziłam się przed siódmą, kiedy poczułam poruszające się we mnie dziecko. Odkryłam się i pogładziłam dłonią spory już brzuch. Cieszyło mnie to, że okropne mdłości i zmienne humorki to przeszłość. Chociaż w małym stopniu było tak jak wcześniej.
Leżąc w pustym łóżku westchnęłam. Dałabym wiele, by móc właśnie w tamtej chwili przytulić się do Gregora.  Moje rozmyślenia przerwał telefon. Trochę mnie zdziwiło, że ktokolwiek dzwoniłby tak wcześnie. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Halo?
- Hej, podwójna – usłyszałam radosny głos Jany. – Nie obudziłam?
- Nie – pokręciłam głową. – Mój „bonus” nie pozwolił mi dłużej spać.
- Skąd ja to znam? Mam propozycję nie do odrzucenia
- Już się boję – zaśmiałam się.
- Zjedz coś i się przebierz. Biorę Theo, przyjeżdżamy po ciebie i twój „bonus”. Jedziemy do naszych sportowców.
- Ale mi się nie chce – jęknęłam i opadłam na poduszki. – Jana, no.
- Nie ma „mi się nie chce”! No, dalej. Za jakieś dwie godziny jestem u ciebie, bo zanim Theo zje… - zarechotała.
- No dobra, już dobra.
Rozłączyłam się i wstałam z łóżka. Jasne, że stęskniłam się już za Gregorem, ale miałam takiego lenia, że w wielką chęcią leżałabym cały dzień w łóżku. Kiedy doprowadziłam się do porządku, poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Ostatnio apetyt mi się unormował i jadłam raczej to co przed ciążą. Jak myślałam na co miałam ochotę jeszcze niedawno… Fu.
- Gotowa? – kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam rozpromienioną Janę z przecierającym oczka małym chłopcem. – Ojej, urosło ci się w tym tygodniu trochę.
- Ledwo się mieszczę w ubrania. Gregi mnie zje jak zobaczy rozpiętą kurtkę.
- Nie zapniesz się?
- Zapnę, ale ledwo – westchnęłam, ale i tak się zaśmiałam.


Gregor

Pogoda jak na grudzień była iście… jesienna. Wszystko było prawie idealne. Skoki niezłe, towarzystwo też. Tuż przed serią próbną, kiedy już byliśmy na skoczni, zauważyłem jak do Egloffa przytulała się jego dziewczyna. Momentalnie pomyślałem o Agacie i o tym, że chciałbym, żeby ona się tak do mnie przytulała.
- Mam nadzieję, że myślisz o mnie – usłyszałem wesoły głos, a kiedy się odwróciłem zauważyłam uśmiechającą się Agę. Dopiero o niej pomyślałem, a teraz jest przede mną. Podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie. Do nozdrzy dotarł cudowny zapach jej ciała. Spojrzałem w jej oczy i złożyłem na jej ustach pocałunek.
- Co tu robisz? – zapytałem i pogładziłem jej policzek.
- Przyjechałam ci kibicować przecież – powiedziała z udawanym oburzeniem. – Jana mnie wyciągnęła z domu.
- Cieszę się – znów ją pocałowałem. – Jak się dziś czujecie, co? – zapytałem i położyłem dłoń na jej brzuchu.
- Och, twoje dziecko mnie obudziło o szóstej, ale wszystko jest w porządku. Gregor? – przygryzła wargę i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak? – dłoń przeniosłem na jej talię i przysunąłem ją do siebie.
- Kocham cię – szepnęła i wtuliła się we mnie. – Jestem taka szczęśliwa.
- Też cię kocham. Zmieniłaś moje życie – pogłaskałem ją po włosach.
- Hej, zakochańce - usłyszeliśmy głos należący do Ammanna, który właśnie szedł w naszą stronę z Theo na rękach, który się śmiał.  


Simon

Odwrócili się w moją stronę, a kiedy mój syn tylko zobaczył wujka Gregora od razu wyciągnął swoje rączki w jego stronę i tyle było z bawienia Theodore’a przeze mnie. Kiedy mały znalazł się na ramionach bruneta, do mojego boku przywarła Jana i pocałowała mnie w policzek. Objąłem ją i razem patrzyliśmy na to jak Deschwanden i moja kuzynka zabawiają naszego syna.
- A wy co będziecie mieć? – zapytałem, ale najwidoczniej żadne z nich nie miało pojęcia o czym mówiłem. Boże, miłość im się na mózg rzuciła czy jaki grom? – No płeć dziecka znacie?
- Aaaa – rudowłosa zaśmiała się. – Ja znam.
- Co? I mi nie powiedziałaś? – obruszył się Gregor, na co moja żona zachichotała. – Aguś, powiedz.
Agata spojrzała na Janę jakby w poszukiwaniu rady.
- No dobra – skapitulowała. – To chłopiec.
- Tak! – brunet wykonał gest triumfu. – Syn już odhaczony, teraz pozostaje dom i drzewo…
- Ej! – Agata się zaśmiała, a potem spojrzała na mnie.
- Mój syn będzie miał się z kim bawić – puściłem jej oko.
- Och, Theo – Jana westchnęła i podeszła do syna, który swoje małe rączki wplatał we włosy Agaty. – Zostaw ciocię, bo włosy straci – zaśmiała się i zabrała małego. – A wy chyba macie próbną, co?
- Chodź tu, żonka – zaśmiałem się, przyciągając Janę do siebie, pocałowałem ją i Theo, a później odciągnąłem Deschwandena od mojej kuzynki i poszliśmy robić swoje. 


Agata

Wraz z żoną mojego kuzyna i ich rocznym synkiem obserwowaliśmy poczynania chłopaków w serii próbnej. Nie było tak źle, a mogłabym nawet powiedzieć, że spisywali się nieźle. Co jakiś czas czułam jak mały poruszał się w moim brzuchu. Byłam taka szczęśliwa. Miałam cudownego mężczyznę, spodziewaliśmy się dziecka, mieliśmy świetnych przyjaciół, znów miałam matkę. Było prawie idealnie. Rodzice Gregora za to nie odezwali się ani razu odkąd był u nich. Zaczynałam utwierdzać się w przekonaniu, że to co mówił o nich Greg, było prawdą.
Uśmiechnęłam się, kiedy Jana postawiła swojego syna za ziemię, a ten podbiegł do mnie przytulił się do moich nóg. Ukucnęłam przy nim i ucałowałam go w główkę. Był cudownym dzieckiem. Położył obie swoje rączki na moim brzuchu.
- Ciocia ma w brzuszku dzidzię, wiesz? – powiedziałam z uśmiechem. – I jak już urodzę, będziesz się opiekował? – zapytałam, a chłopiec skinął głową. – Później jak już będzie większy to będziecie razem się bawić, tak?
- Oj, coś czuję, że ten duet nieźle napsoci – usłyszałam nad sobą, a kiedy podniosłam głowę zauważyłam Janę.
- Bez przesady, grzeczne dzieci nie psocą – zaśmiałam się.
- Chyba w takim razie nie mówisz o moim synu – wywróciła oczami. 


Gregor

Wieczorem razem z Simonem zabraliśmy nasze cudowne kobiety i dzieci na spacer. Może i nie mogłem jeszcze dotknąć mojego syna, ale już w tamtym momencie był dla mnie ogromnie ważny. Był częścią mojego życia. Trzymałem dłoń Agaty, kiedy szliśmy za Ammannami. Theo biegał dookoła, a za nim Simi, który co jakiś czas go unosił do góry i łaskotał. Śmiech małego był tak głośny, że wszyscy dookoła przyglądali się ich poczynaniom.
- Są cudowni, prawda? – usłyszałem głos dziewczyny, która wtuliła się w moje ramię. – Zazdroszczę Theo. On ma ojca, świetnego ojca.
- Kochanie – spojrzałem na nią. – Twój tata jest z tobą, zawsze. Kocha cię, mimo że nigdy go nie widziałaś, jest przy tobie. Na pewno się cieszy widząc cię szczęśliwą.
- O tak, jestem szczęśliwa – uśmiechnęła się szeroko. – Dziękuję – zatrzymała się i pocałowała mnie. – Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu.
- Kocham cię jak szaleniec – złożyłem pocałunek na jej czole. – Jestem szczęśliwy, że mogę założyć z tobą rodzinę.
- Będziemy najlepszą rodziną – uśmiechnęła się i jeszcze bardziej wtuliła we mnie.
Szliśmy dalej, obserwując poczynania Ammannów. Teraz Jana wygłupiała się z małym, oboje śmiali się wniebogłosy. 


Simon

Widok szczęśliwej Jany, widok starej Jany, był cudowny. Po problemach sprzed kilku miesięcy nie było śladu. Kiedy straciliśmy dziecko, było źle, ale cieszę się, że się nie poddałem i że uszanowałem i spełniłem jej prośbę. Znów między nami jest dobrze, a może będzie jeszcze lepiej? Może za jakiś czas znów postaramy się o małego brzdąca. Taką śliczną dziewczynkę, małą kopie mojej żony. Podniosłem Theo i podrzuciłem do góry.
- Jesteś świrem – usłyszałem za plecami głos Jany. – Ale moim świrem.
Spojrzałem za wleczącymi się za nami Gregorem i Agatą. Przytulali się do siebie i co jakiś czas skradali pocałunki. Nigdy nie spodziewałbym się, że to wszystko potoczy się w taki sposób. Jakby pół roku temu ktoś powiedział, że moja polska kuzynka będzie spodziewała się dziecka z moim kumplem, wyśmiałbym go. Chociaż już wtedy wiedziałem, że oboje wpadli sobie w oczy. Pokręciłem głową, wszystko co się ostatnio działo było szalone.
- Wcale nie żałuję, że pchałem was tak do siebie od początku – wyszczerzyłem się w ich stronę. – Można powiedzieć: mission completed.
- Tak, tak. Przypisuj sobie nasz związek – rudowłosa wywróciła oczami. – Jeszcze może dziecko sobie przypisz.
- Z tym sobie sami poradziliście całe szczęście. Jakbym musiał was jeszcze instruować w robieniu dzieci… - nie zdążyłem dokończyć, bo wszyscy wybuchli śmiechem.

__________________________


Mission completed i to dosłownie. 
Za tydzień pojawię się tu z epilogiem. 
Będziemy płakulkać (to słowo mnie prześladuje ostatnio :D)? 
Ze smutku czy szczęścia?
Rozdział pierwszy raz od pewnego czasu napisany przed czasem.
Zwykle pisałam jeszcze kilka minut przed dodaniem, a tu wow
dwa dni wcześniej. Jestem taka dumna. 
Podoba Wam się? Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę.
Buziaki i widzimy się w tym samym miejscu za tydzień :*

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział dziewiętnasty

Agata

Mina mamy mówiła wszystko. Chyba nie spodziewała się tego. Jeszcze jakiś czas temu sama bym się tego nie spodziewała, nie wierzyłabym w to. Nie miałam pojęcia jak zareaguje, trochę się bałam. Chociaż nie mogła nic zrobić, byłam dorosła i doskonale wiedziałam co robiłam. Zresztą to nie tak, że wpadliśmy i żałowaliśmy. Nie żałowałam i byłam przekonana, że Gregor także.
- Och – odezwała się w końcu. Jej mina niestety nie mówiła mi zbyt wiele. – Masz chłopaka?
- Tak – uśmiechnęłam się na samą myśl o Gregorze. – Jest najcudowniejszy mężczyzną na świecie. Kochamy się – pomyślałam, że muszę to powiedzieć.
- Jesteś z nim szczęśliwa?
- Jak nigdy – uśmiechnęłam się szeroko. – Mamo, on jest cudowny. Nie masz się o co martwić. O, właśnie – nagle przypomniałam sobie, że przywiozłam coś dla niej. – Spójrz – powiedziałam, unosząc kąciki ust i podałam matce zdjęcie z USG, na którym był mój maluszek.
- To mój wnuk? – zapytała po dłuższej chwili.
- Albo wnuczka. Koniecznie będziesz musiała przyjechać do Szwajcarii, kiedy się urodzi – powiedziałam, gładząc się po brzuchu.
- Jestem pewna, że będziesz świetną matką, córciu – położyła dłoń na moim ramieniu.
- Gregor też będzie świetny ojcem. Może i musi często wyjeżdżać, ale jestem pewna, że będzie dobrze.
- Wyjeżdżać? Dlaczego? Kim on jest?
- Skoczkiem – zaśmiałam się wesoło.
- Spotykasz się z Gregorem Deschwandenem? – zapytała otwierając szeroko oczy, a ja pokiwałam jedynie głową.


Simon

Od paru dni próbowałem skontaktować się z Gregorem, ale albo nie odbierał telefonów w ogóle, albo mówił, że jest zajęty i rozłączał się. Nie miałem pojęcia co z nim się stało, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że miał porozmawiać ze swoimi rodzicami, miałem pewne przypuszczenia. Wolałem, żeby jednak się nie sprawdziły. Chciałem, żeby w końcu zrozumieli swój błąd.
Dzień przed powrotem Agaty, postanowiłem odwiedzić Deschwandena. Kiedy zjawiłem się pod drzwiami jego mieszkania, długo nie otwierał. Zaczynałem się martwić, nigdy się tak nie zachowywał.
- Co z tobą? – zapytałem, kiedy wreszcie otworzył. Wyglądał jak siedem nieszczęść… - Wpuścisz mnie? – uniosłem brwi i zaczekałem, aż pozwolił mi wejść do środka. – Co jest?
- Nic – powiedział spuszczając głowę.
- Rodzice? – zapytałem, a Gregor pokiwał głową. – Olej ich. Wiem, że to twoja rodzina, ale nie masz co się nimi przejmować. Skoro nie akceptują tego kim jesteś, nie przejmuj się nimi. Poza tym masz mnie, Janę, Theo no i oczywiście Agatę, która porządnie by cię skrzyczała jakby widziała cię w takim stanie. Uśmiech, no już.
- Wiem, ale… Wiesz co moja matka powiedziała? – spojrzał na mnie ze złością. – Powiedziała, że pewnie przeleciałem jakąś dziwkę, która się puszcza z każdym – zacisnął pięści. – Wszystko bym zniósł, ale to? – pokręcił głową.
Ta kobieta była najgorszą osobą na świecie. Raz miałem z nią styczność i zdecydowanie nie chciałem znów jej nawet widzieć. Do tego wygadywała takie głupoty na temat Agaty. Byłem wściekły, ale musiałem się uspokoić.
- Słuchaj – westchnąłem. – Nie przejmuj się. Oboje wiemy, że jest inaczej. Jutro wraca Aga i masz się nią dobrze zająć, rozumiemy się?
- Zajmę się – uśmiechnął się. No, grzeczny chłopiec.


Gregor

Rozmowa z Ammannem jak zwykle pomogła. Nie miałem pojęcia jakim cudem potrafił postawić każdego na nogi. Kiedy wyszedł od razu poczułem się lepiej, tak jakby dał mi siłę.
Kiedy tylko moja ukochana wróciła z Polski, pojechałem po nią na lotnisko. Kiedy tylko ją zobaczyłem przyciągnąłem do siebie i przytuliłem. Nie chciałem jej wypuszczać. Stęskniłem się za nią.
- Tak bardzo się stęskniłeś? – zapytała ze śmiechem patrząc mi w oczy. Kochałem ten błękit jej tęczówek.
- Bardzo – uśmiechnąłem się i złożyłem czuły pocałunek na jej ustach. – Kocham cię.
- Ja ciebie też. Jedziemy? Jestem strasznie zmęczona – powiedziała z uśmiechem.
Całą drogę do mieszkania nie odzywaliśmy się do siebie. To znaczy, widziałem, że Aga była zmęczona, a po kilkunastu minutach po prostu zasnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem. Była przepiękna. Kiedy zjawiliśmy się już na miejscu, wyciągnąłem ją delikatnie i zaniosłem do środka. Położyłem Agatę na łóżku, a kiedy miałem już wychodzić z pomieszczenia otworzyła oczy i złapała mnie za dłoń. Pociągnęła mnie lekko, więc położyłem się obok niej. Ona jedynie wtuliła się we mnie i po chwili znów spała. Objąłem ją szczelnie i pocałowałem we włosy.
Kiedy obudziłem się następnego ranka, ona już nie spała. Wpatrywała się jedynie we mnie z szerokim uśmiechem.
- Dzień dobry – pocałowała mnie delikatnie.
- Dzień dobry – odpowiedziałem, obejmując ją w pasie. – Zrobić ci śniadanie?
- Później, proszę – uśmiechnęła się łobuzersko, a ja już wiedziałem co chodziło po jej głowie. Od razu poczułem znajome ciepło i dreszcz przebiegający po moich plecach.
Przycisnąłem swoje usta do jej. Całowałem ją zachłannie, przenosząc dłonie na jej pośladki. Zacisnąłem je mocno i usłyszałem jęk. Uśmiechnąłem się wprost w jej rozchylone usta.
- W końcu znów cię mam – szepnąłem do jej ucha, które potem pocałowałem.
Zjechałem ustami do jej szyi, pozbywając się w tym samym momencie jej spodni. Rudowłosa rozpięła pasek moich i ściągnęła je ze mnie zwinnym ruchem. Złapałem za dół jej bluzki i zdjąłem ją, a chwilę później i ja nie miałem na sobie koszulki. Usiadła na mnie i nachyliła się, żeby mnie pocałować. Wcisnęła swój język do mojej buzi, oddawałem jej się jak nigdy. Swoje dłonie przeniosłem na jej plecy i rozpiąłem jej stanik, który chwilę później rzuciłem na podłogę. Przekręciliśmy się tak, że teraz to ona leżała, a ja byłem nad nią. Swoje usta przeniosłem na delikatnie uwypuklony brzuch, dłońmi masowałem jej piersi. Schodziłem coraz niżej, a kiedy byłem już u celu zdjąłem z niej ciemne majtki oraz swoje bokserki. Powróciłem jednak do jej ust, uwielbiałem ją całować. Nasze pocałunki były zachłanne jak nigdy dotąd.
- Och, wejdź we mnie w końcu, bo zwariuję – odsunęła się ode mnie, ciężko oddychając.
Nim spełniłem jej żądanie, jeszcze raz ją pocałowałem. W momencie, w którym nasz ciała się połączyły przycisnąłem swoje usta do jej warg.


Agata

Kochałam go jak wariatka. Przecież jeden dzień bez niego był dla mnie katorgę, dlatego kiedy tylko był obok, chciałam, żeby tak zostało. Już na zawsze.
Wstałam z łóżka i zaczęłam ubierać porozrzucaną po podłodze bieliznę. Czułam wzrok Gregora na sobie, lubił mi się przyglądać. Kiedy zapięłam stanik usiadłam na łóżku i pogładziłam jego ciemne włosy.
- Cieszę się, że cie mam – nachyliłam się nad nim i pocałowałam w czoło. – Będziesz cudownym ojcem, jestem tego pewna.
- Zmieniłaś moje życie, wiesz? – odezwał się i złapał moją dłoń, a później ją ucałował. – Może nie jest idealnie, ale jestem z tobą szczęśliwy i nie chcę nikogo innego. No może z wyjątkiem naszego bobasa.
- Kocham cię – szepnęłam i usiadłam obok. – Pogodziłam się z mamą, wiesz? Jest zachwycona, że zostanie babcią.
- Szkoda tylko, że u mnie nie skończyło się tak dobrze – powiedział smutno, a moje serce się krajało na ten widok. Przytuliłam go mocno. – Ale to nie ma teraz znaczenia. Nigdy ich przy mnie nie było. Chcę być lepszym ojcem niż mój był dla mnie.
- Będziesz najlepszym ojcem – szepnęłam i się uśmiechnęłam. – Lepszym nawet od Simona.
- Wystarczyłoby mi bycie takim jak on – uśmiechnął się i pocałował mój policzek. – Właśnie… powinniśmy poszukać jakiegoś większego mieszkania, albo może dom?
- Spokojnie, mamy jeszcze czas – zachichotałam. – Syn, drzewo, dom? – zapytałam, a Gregi z uśmiechem skinął głową. – Co jeśli to dziewczynka?
- Postaramy się o kolejne – pocałował mnie. – W razie potrzeby i o kolejne.
- Czubek – zaśmiałam się radośnie.

______________________________

O matko! Jestem, o dziwo nawet mniej więcej na czas :D
Dziś bez gifa, bo nie chciał mi się już szukać, no cóż...
Rozdział, jak zwykle, nie podoba mi się.
Robi się ze mnie etatowy narzekacz xD Cóż... ktoś musi.
Pozdrawiam serdecznie Adę i nasze głupie rozmowy xD Czasem się zastanawiam... a nieważne xD
Na Killianie i Vi rozdział później, miejmy nadzieję, że dzisiaj będzie :D
Całuję i do następnego...

 PS Jako, że jestem fanką słoweńskiej kadry, jest mi smutno z powodu tego co Jurij napisał wczoraj na swoim fanpejdżu. Serduszko mi się łamało jak czytałam (co prawda musiałam są to przetłumaczyć, bo mój słoweński to: hvala, skakalnica, skakalci, smucarski skoki, kristalni globus i takie tam xD) i szkoda mi go. :(
Za to cieszy mnie ogromnie to, że Peter jest Mistrzem Świata ♥ I nie mogę z 200 pkt przewagi Polaków nad Czechami w drużynówce xD 

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział osiemnasty

Agata

Obudziłam się znów przed Gregorem. Zdawało mi się, że zaczynała to być norma. Wolałabym się wysypiać, ale nie mogłam nic na to poradzić, że noce kończyły się u mnie nieco wcześniej. O dziwo, nie czułam mdłości, więc postanowiłam zostać w łóżku. Spojrzałam na chłopaka i na moje usta wkradł się uśmiech. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego przytrafiło mi się takie szczęście. Dlaczego miałam przy sobie mężczyznę, który kochał mnie i nasze nienarodzone jeszcze dziecko. Pogładziłam swój brzuch, na razie był prawie płaski, ale wiedziałam, że z każdym tygodniem będzie coraz większy. Nie miałam pojęcia jak długo się wpatrywałam w Grega. Studiowałam każdy zakątek jego twarzy oraz odsłoniętego ciała.
- Długo się mi przyglądasz? – zapytał nadal mając zamknięte oczy.
- Wystarczająco długo, żeby upewnić się, że się nie ślinisz – zaśmiałam się i złożyłam na jego ustach pocałunek, który od razu pogłębił. – Jak się spało?
- Doskonale – wyszeptał wprost w moje usta.
Przytuliłam się do niego i zaczęłam błądzić dłonią po jego ramieniu. Brunet objął mnie w pasie jedną ręką, a drugą gładził mnie po włosach.
- Kocham cię – powiedział w pewnym momencie przerywając ciszę.
- Lubię, kiedy wyznajesz mi miłość – uśmiechnęłam się szeroko. – Czuję się wtedy tak cholernie dobrze – przygryzłam wargę.
- I dobrze – cmoknął mnie we włosy. – Kochanie? Chciałabyś być ze mną na zawsze?
- Co to za pytanie? Oczywiście, że bym chciała – spojrzałam w jego oczy. – Będę i nawet nie ma szans, żebyś się mnie jakoś pozbył.
- Nie będę rozpaczał. 


Simon

Ostatnie dni pozwoliły emocjom opaść i wszystko powoli wracało do normy. Cieszyło mnie to, że i Jana wydawała się dojść do siebie po wydarzeniach ostatniego czasu. Siedzieliśmy właśnie przy śniadaniu, które jak zwykle trwało niewiele ponad dziesięć minut, bo utrzymać Theo przy stole to był cud. Zastanawiało mnie skąd mu się to wzięło, ja podobno, kiedy byłem mały jadłem bardzo dużo i będąc takim małym brzdącem jak mój syn byłem dużo grubszy. Theodore był wręcz kościsty, ale póki nie chorował było dobrze. Może po prostu miał być taki?
- Gregor jest przeszczęśliwy – powiedziała moja żona, biorąc małego na ręce. – Nadaje się na ojca. Sama widziałam jaki opiekuńczy jest w stosunku do Theo. Poza tym stracił głowę dla Agi.
- Czyli uważasz, że jest lepszy niż ja? – zażartowałem.
- Gdybym była młodsza…
- Ej! – powiedziałem oburzony, chociaż nie wyszło jak powinno, bo po chwili się zaśmiałem.
- Ciebie kocham, czubku – cmoknęła mnie w czoło. – To z tobą mam najśliczniejsze dziecko.
- Dobre geny, a jak!
- Mam nadzieję, że mówisz o moich – zaśmiała się i posadziła naszego syna na podłodze wśród zabawek. Kiedy wróciła do mnie, usiadła na moich kolanach, wciąż obserwując małego.
- Myślisz, że im się uda? – zapytałem, gładząc jej policzek. – Są przecież młodzi.
- Nie zadręczaj się – powiedziała z troską. – Poradzą sobie, a poza tym mają nas. Ja z wielką chęcią pomogę. Sama wiem jak człowiek wariuje, będąc w ciąży.
- Właśnie – zacząłem, nie wiedząc jak powiedzieć to o czym myślałem. Nie chciałem jej zranić ani urazić. –Jak… No wiesz…
- Jest dobrze. Nigdy o tym nie zapomnę, ale przecież nie zawiniłam. Może za rok, albo dwa postaramy się o drugie dziecko? To co się wydarzyło pozostanie tylko wspomnieniem.
- Tak bardzo cię kocham – szepnąłem i pocałowałem ją namiętnie. Szybko musieliśmy przerwać, bo Theo zdenerwowany brakiem zainteresowanie rzucił misiem w naszą stronę. 


Gregor

- Aga… Musisz jechać? – zapytałem moją dziewczynę po raz setny. Wiedziałem, że ją tym denerwowałem, ale nie chciałem, żeby wyjeżdżała. Miała dobre zamiary, chciała pogodzić się z matką oraz powiadomić ją o ciąży, ale bałem się o nią. Nie chciałem, żeby stała się jej krzywda. – Może pojadę z tobą?
- Gregi – westchnęła. – Dam sobie radę, przecież nic mi się nie stanie, a ty też musisz porozmawiać ze swoimi rodzicami, pamiętasz? Tylko masz to zrobić, obiecaj.
- Porozmawiam, obiecuję. Tylko, że wiesz jak to się skończy… Kłótnia, awantura. Stwierdzą pewnie, że nie nadaję się nawet do związku.
- Przestań – złapała mnie za dłonie. – Będzie dobrze, zobaczysz. Wrócę zanim się obejrzysz.
- Najchętniej nie wypuszczałbym cię nawet z objęć – przytuliłem ją do siebie. – Nie zapomnij tam o mnie i nie znajdź sobie innego.
- Jesteś czubkiem – zaśmiała się i pocałowała mnie. – Musimy stawić czoło naszym rodzicom. Nie zapomnę, skoro mam w sobie cząstkę ciebie – uśmiechnęła się.
- Nawet nie wiesz jak się z tego powodu cieszę.
Pocałowałem ją zachłannie, a kiedy oddała mi się, uśmiechnąłem się triumfalnie. Pociągnąłem ją do siebie, badając każdy centymetr jej ciała dłońmi.
- Nie teraz – odsunęła się ode mnie i spojrzała przepraszająco.
- Aguś, no
- Nie Agusiuj mi tu. Nie mamy na to czasu teraz – westchnęła i się zaśmiała. – Gregor no, nie patrz tak na mnie.
- Jak? – zapytałem uśmiechając się szeroko.
- Ty już wiesz jak. Muszę się spakować, więc mnie nie rozpraszaj.
- Ja cię rozpraszam? – dotknąłem jej policzka dłonią. – W jaki sposób? – przejechałem kciukiem po jej dolnej wardze.
- Uduszę cię


Agata

Kiedy tylko znalazłam się w Polsce, poczułam dziwny ucisk. Bałam się, jak nigdy dotąd. Chciałam, żeby wszystko jakoś się ułożyło, żebym pogodziła się z mamą. Byłam pewna, że to co się stało wcześniej nie miało mieć takich konsekwencji. Ba! Byłam święcie przekonana, że to nie tak miało wyglądać i to nie tak miało się skończyć. Wiedziałam, że w czasie ostatnich dni w domu byłam złą córką, ale miałam nadzieję, że rodzicielka mi to wybaczy.
Nasze mieszkanie wydawało się obce, jakbym już tam nie pasowała. Chyba po części była to prawda. Przecież teraz moim miejsce było w Szwajcarii, u boku Gregora.
Kiedy stałam pod drzwiami mieszkania numer osiem, denerwowałam się okropnie. Przyłożyłam dłoń do drewnianych drzwi i zapukałam. Z każdą chwilą zastanawiałam się czy  robiłam dobrze.
- Aga? – nawet nie zauważyłam, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stanęła moja matka. Spojrzałam na nią, wyglądała na zdziwioną. Na pewno się mnie nie spodziewała. – Córeczko…
Nawet nie spostrzegłam, kiedy znalazłam się w matczynych ramionach. Tak bardzo za tym tęskniłam, w tamtym momencie byłam pewna, że ona też.
- Przepraszam, mamo – powiedziałam, kiedy siedziałyśmy już w kuch przy stole. Przede mną stał mój ulubiony niebieski kubek w białe kropki z najlepszą herbatą pod słońcem. – Za to co powiedziałam. Nie chciałam tego, ale byłam zła. Zła, że tyle lat ukrywałaś przede mną prawdę.
- Chciałam cię chronić. Byłaś za młoda, żeby dowiedzieć się, a później… Jakoś wyszło, że nic ci nie mówiłam – spuściła wzrok. – Poznałaś już Henricha?
- Tak – uśmiechnęłam się. – Jest całkiem zabawny, polubiłam go. Och i Ciocia Margit! Cóż za cudowna kobieta.
- Zostaniesz tam? – zapytała po chwili. – Czy wrócisz do domu?
- Nie wrócę, nie mogę – automatycznie położyłam dłoń na brzuchu. – Wszystko się zmieniło.
- Wiem, że zachowałaś się okropnie, ale córuś…
- Nie – przerwałam jej. Zacisnęłam powieki. – Nie mogę i nie ma związku z tobą.
- Coś się stało? – zapytała z troską. Wtedy zrozumiałam, że to już czas.
- Mamo… ja jestem w ciąży. 


Simon

W moim związku było coraz lepiej. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że lepiej niż jakiś czas temu. Może i beznadziejnie i okropnie to zabrzmi, ale chyba potrzebowaliśmy z Janą jakiegoś kryzysu, czegoś co uświadomi nam siłę naszej miłości. Zdawało się, jakbym kochał ją każdego dnia coraz mocniej. Może to beż po części zasługa Agaty? Nie miałem pojęcia, ale było dobrze, a nawet bardzo.
Kiedy wieczorem wszedłem do sypialni moja żona właśnie wchodziła do łóżka, a kiedy mnie zauważyła uśmiechnęła się szeroko. Uwielbiałem widywać ją taką.
- Promieniejesz, wiesz? – powiedziałem, kładąc się pod kołdrę. Jana pokręciła głową ze śmiechem i przytuliła do mnie. Cmoknąłem ją we włosy i objąłem.
- Jestem po prostu szczęśliwa.
- Też jestem szczęśliwy – złapałem jej dłoń i ucałowałem wnętrze. – Chyba potrzebowaliśmy takiego kopniaka od życia.
- Szkoda tylko, że niewinny maluszek musiał być tego wszystkiego ceną – powiedziała gładząc moje ramię. – Chciałabym, żeby pewnego dnia pojawiła się w naszym życiu mała księżniczka. Bylibyśmy wtedy idealną rodziną.
- Nie ma ideałów.
- Idealną dla mnie, lepiej? – uśmiechnęła się. – Zawsze musisz dorzucić swoje pięć groszy, inaczej nie byłbyś sobą?
- Po co pytasz, skoro wiesz? – zaśmiałem się.
- Simon… - podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. – Dziękuję, że mnie zrozumiałeś i zadowalałeś się tym co mogłam ci dać…
- Przecież mówiłem ci
- Nie przerywaj mi – podniosła się do pozycji siedzącej. – To wiele dla mnie znaczy. Cieszy mnie to, że zależy ci na tym co czuję i jak się czuję. Dlatego chcę ci powiedzieć, że… - mówiła wolno, wciąż wpatrując się w moje oczy, do tego coraz bardziej się nade mną nachylała. – Chcę… Pragnę i potrzebuję cię. Teraz.
Sekundę później poczułem jej wargi na moich. Och, cóż to było za cudowne uczucie. Przyciągnąłem ją do siebie, całując i błądząc dłońmi po jej plecach. Czułem się jakby to był nasz pierwszy raz. Potrafiła obudzić we mnie pożądanie w mgnieniu oka. Ledwo zdołałem się od niej odkleić.
- Jesteś pewna?
- Jak tego, że jesteś miłością mojego życia. Chcę – odpowiedziała.
To mi wystarczyło, żeby chwilę później włożyć dłonie pod jej koszulkę, wciąż całując jej rozgrzane usta. Przekręciliśmy się, tak że leżała na poduszkach, a ja schylałem się nad nią. Przeniosłem swoje usta na jej szyję, a później złapałem za koniec jej koszulki i ściągnąłem ją z niej. Jęknąłem widząc jej nagie piersi. Całowałem każdy milimetr jej ciała. Była idealna, idealna dla mnie. Niedługo po tym oboje byliśmy nadzy. Kiedy tylko wszedłem w nią, usłyszałem znajomy jęk. Złączyłem nasze usta, napawając się chwilą.


Gregor

- Jesteś kompletnym kretynem i nieudacznikiem – krzyknęła moja matka, kiedy znajdowałem się w domu, w którym dorastałem. Powiedziałem wszystko, bo nie miałem zamiaru udawać kochanego syna. Przecież oni mnie nie znosili i krytykowali na każdym kroku, wypominali każdy, nawet najmniejszy błąd. – Jak ruchasz wszystko co się rusza to tak kończysz. Pewnie przeleciałeś jakąś dziwkę, która puszcza się z każdym.
Tego było za wiele. Zniósłbym wszystko. Każde oszczerstwo wypowiedziane w moim kierunku, ale kiedy powiedziała, że Agata była dziwką, miałem dosłownie ochotę ją uderzyć.
- Nie waż się tak o niej mówić! – krzyknąłem, co zdziwiło kobietę, która wydała mnie na świat. – Nie masz prawa tak o niej mówić! Chciałem się z wami pogodzić, chciałem, żebyśmy byli rodziną, ale wy… Wcale nią nie jesteście i nigdy nie będziecie! Obcy ludzie są mi bliżsi niż ci, który mnie spłodzili. Jest mi was żal, dusicie w sobie stare uczucia. Nie moja wina, że Gabi zmarła! Nie byłem winny! Nikt nie był. Powinniście mnie wspierać i wtedy i później! Dla was od dawna byłem problemem, co? Z chęcią oddalibyście mnie do Domu Dziecka, ale co by pomyśleli sąsiedzi!? Wiecie co? Rzygać mi się chce jak na was patrzę. Wychodzę i mam nadzieję, że nie będę musiał znów tu przychodzić.
Wybiegłem, trzęsąc się ze złości. Jak oni mogli? Jak ona mogła? Nie byli już moją rodziną. Nie miałem rodziny.
- Co ja pieprzę? – szepnąłem do siebie.
No tak. Miałem rodzinę, Agatę, nasze dziecko, Simona, Janę i Theodore’a.  Teraz oni byli najważniejsi.

____________________

Nawet nie wiecie jak dziwnie się czuję, że już za chwilę zakończę to opowiadanie.

Kto nie lubi matki Gregora? Kto jest ciekawy reakcji matki Agaty?
Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo w sumie trochę się męczyłam przy tym rozdziale.
Tzn. podoba mi się nawet. :D
Zapraszam też na dwójkę do Killiana i Vivienne.
Do następnego, buziaki :*

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział siedemnasty

Gregor

Nie miałem pojęcia co się działo. W ciągu kolejnych kilku dni, Agata zachowywała się dziwnie. Kładła się wcześnie spać, wstawała przede mną. Widocznie unikała zbliżenia się do mnie. Do tego nic mi nie mówiła, co mnie denerwowało. To nie tak, że złościłem się na nią, ale czułem ukłucia serca, kiedy mówiła, że wszystko było dobrze. Widziałem, że nie było. Wszystko zmieniło się, kiedy wróciliśmy do domu od Ammannów. Możliwe, że miało to związek z tym co się wydarzyło, ale… To nie było normalne. Czułem także jak jej ciało się napinało, kiedy ją dotykałem. Dopiero po jakimś czasie uspakajała się.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka telefonu mojej dziewczyny. Odebrała, a ja zacząłem podsłuchiwać. Wiedziałem, że to nie było w porządku, bo przecież mogła rozmawiać z kim tylko chciała. Problem polegał na tym, że ostatnio wciąż z kimś rozmawiała, a kiedy pytałem się z kim, albo nie odpowiadała, albo mówiła, że z Janą.
Może miała kogoś? Ach, uspokój się Deschwanden. Nie myśl tak nawet.
- Nie mogę – pisnęła, a ja zmarszczyłem brwi. – Dobrze wiesz, że to nie takie proste – powiedziała już nieco spokojniej. Okej, przecież to nie musiało być to, a co brzmiało. – Dobrze, spróbuję. Niczego nie obiecuję, bo wiesz jaki jest Greg.
Ostatnie zdanie odbijało się echem w mojej głowie. Co, do cholery, miało to znaczyć? Rozmawiała z kimś kogo znałem. Tylko z kim? Killian? Nie no, bez przesady. Przecież przy mnie wyraziła się jasno, z resztą Peier pokazał światu swoją perfekcyjną dziewczynę prosto z Finlandii. Coraz bardziej się denerwowałem, ale próbowałem się uspokoić. Przecież nie miałem żadnego powodu, do tego, aby zacząć się na nią wydzierać, chociaż miałem na to ochotę.
Widziałem jak wzięła głęboki oddech i ruszyła w moją stronę, a ja przełknąłem ślinę.


Agata

To wszystko coraz bardziej mnie przytłaczało. Bałam się powiedzieć mu prawdę, bałam się jego reakcji. Gdyby nie Jana i jej upór maniaka, pewnie nadal nie wiedziałabym czy to prawda, czy jedynie złapało mnie jakieś choróbsko. Widziałam, że swoim zachowaniem raniłam osobę, którą kochałam ponad wszystko, ale musiałam poukładać to w swojej głowie. Chciałam przywyknąć do myśli, że tak było. Nie sądziłam nigdy, że to będzie takie trudne.
Jana była wściekła, że tak długo odkładałam tę rozmowę z Gregorem. Miałam wrażenie, że gdyby mogła zatłukłaby mnie. Trochę za bardzo wkręciła się w moją sprawę i tym samym zaniedbywała swoje problemy. Nie chciałam, żeby dłużej cierpiała zarówno ona jak i Simon. Nie znałam ich jakoś specjalnie długo, ale to nie miało znaczenia. Byli dla mnie najważniejszymi osobami.
Gregor siedział na kanapie i wyglądał na… złego, przestraszonego? Sama nie byłam pewna, ale wiedziałam, że to wszystko było moją winą. Tak nie powinno być. Usiadłam obok niego i spuściłam wzrok. Chciałam zebrać wszystkie moje myśli, co w tamtym momencie było bardzo trudne. Poczułam jego wzrok na sobie i przymknęłam powieki.
Jak nie teraz to nigdy.
- Musimy porozmawiać – odezwałam się po jakimś czasie. – Nie wiem jak zareagujesz, ale musisz wiedzieć. Zbyt długo duszę to w sobie.
Spojrzałam na niego. Był przerażony. Nie zdawałam sobie nawet sprawy jak moje słowa mogły brzmieć. Przecież równie dobrze mógł pomyśleć, że miałam innego, albo byłam chora.


Simon

- Simon!
Podskoczyłem, kiedy nalewałem sok do szklanki. Nim się odwróciłem, wziąłem głęboki oddech. Czasami miałem ochotę zrobić jej krzywdę. Przecież przez tę kobietę zejdę kiedyś na zawał! Stała w progu z dłońmi założonymi na biodrach i wpatrywała się we mnie swoimi pięknymi oczami. Spojrzałem na nią pytająco.
- Jesteś mi potrzebny – powiedziała, a ja od razu uśmiechnąłem się szeroko. – Nie szczerz się tak.
- Do czego jestem ci potrzebny, moja ukochana kobieto? – podszedłem do niej najbliżej jak się dało i szepnąłem do jej ucha. Jana złapała mnie za ramiona i zachichotała.
- Twoja ukochana kobieta potrzebuje cię do… - zaczęła, uśmiechając się. – Tego – wskazała dłonią na okno w salonie.
No tak. Dlaczego miałem nadzieję, że jednak chodziło o coś innego niżeli zawieszenie firanki?
- Jesteś okrutna – powiedziałem, zanim zatopiłem swoje usta w jej.
Przywarła do mnie całym ciałem i popchnęła na ścianę, a ja uśmiechnąłem się wprost w jej usta. Całowaliśmy się przez jakiś czas, ale nagle po całym domu rozniósł się śmiech naszego syna. Odsunęliśmy się od siebie, a moja żona wzięła na ręce Theo i pocałowała go. Mi zostało jedynie wieszanie firanki, czego nienawidziłem.


Gregor

Zbyt długo duszę to w sobie.
Pytanie tylko co? Przez moją głowę przebiegły najczarniejsze myśli. Nie potrafiłem nic poradzić na to, że byłem przerażony. Siedziałem cicho wpatrując się w nią. Coś było nie tak. Widziałem to doskonale od kilku dni, teraz chciała mi to wyjaśnić. Usiadła obok mnie i spuściła wzrok, bawiąc się swoimi palcami. Z każdą sekundą moje tętno coraz bardziej wzrastało.
- Aga? – położyłem dłoń na jej udzie. – Powiedz mi, co się stało?
- Boję się – szepnęła i spojrzała w moje oczy. – Nie chcę… Nie chcę psuć ci życia, zrozumiem jeśli nie… – zawiesiła głos i swój wzrok skierowała w stronę okna. – Zaakceptuję każdą decyzję.
Nic nie odpowiedziałem, czekając aż w końcu mi powie.
- Na pewno zauważyłeś, że ostatnio… Nie byłam sobą, prawda? – zapytała, a ja skinąłem głową, lekko zaciskając dłoń na jej spodniach. – To się zaczęło, kiedy przyjechałeś… Rano czułam się strasznie, ale nie chciałam, żebyś cokolwiek zauważył, bo wiedziałam, że będziesz się o mnie martwił. Teraz… czuję to codziennie rano. – westchnęła. – Gregi… Będziemy mieć dziecko.
Te słowa dudniły w mojej głowie i dopiero po minucie doszło do mnie to, co właśnie usłyszałem. Będziemy mieć dziecko! Spojrzałem na nią, wyglądała na przerażoną i smutną. Chyba nie myślała, że zostawię ją z tym samą? Przecież to najcudowniejsza wieść ostatnich tygodni. Kiedy spuściła wzrok, złapałem za jej podbródek, zmuszając ją tym samym do spojrzenia na mnie.
- Kochanie – zacząłem i oparłem swoje czoło o jej. – To najcudowniejsza wieść – uśmiechnąłem się szeroko i nie mogąc już wytrzymać przytuliłem ją, a później wstałem podniosłem j i okręciłem wokół siebie. – Kocham cię, rozumiesz? Kocham – pocałowałem ją w usta, potem w oba policzki i w czoło. – Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Mam piękną, inteligentną, miłą i kochaną dziewczynę oraz zostanę tatą – położyłem dłoń na jej wciąż płaskim brzuchu. – Ktoś wie?
- Jana – odpowiedziała i spojrzała na mnie, uśmiechając się. – To ona kazała mi najpierw zrobić test ciążowy, a później ci powiedzieć.
- Nie chciałaś?


Agata

- Uwierz mi, bałam się. Nie wiedziałam jak zareagujesz – powiedziałam siadając na kanapę. – Przecież spotykamy się od niedawna, a teraz… ciąża?
- Czyli o to chodzi – powiedział i chwilę później siedział już obok mnie, przytulając mnie do siebie. – Nie ma znaczenia ile ze sobą jesteśmy. Kocham cię i to się nie zmieni – pogłaskał mnie po plecach. – Nawet tak nie mów.
- Też cię kocham – wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. – Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu. Wszystko się od tamtego samu zmieniło. Mam ciebie i Simona.
- To ja ci dziękuję – szepnął.
- Pojedziesz jutro ze mną do lekarza? – zapytałam i odsunęłam się od bruneta, spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki, które tak bardzo kochałam. – Zobaczymy naszego szkraba.
- Myślałem, że to oczywiste. Połóż się na chwilę.
- Co? – zaśmiałam się. – Po co?
- Nie zadawaj pytań tylko się kładź – powiedział schodząc z kanapy.
Położyłam się, a Gregor klęknął obok mnie. Podwinął moją bluzkę i spojrzał na brzuch. Pokręciłam głową śmiejąc się. Położył ciepłą dłoń na skórze, a później w tym samym miejscu złożył pocałunek. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Byłam tak szczęśliwa. Wiedziałam, że będziemy cudowną rodziną.
-Jesteś dla mnie wszystkim – nawet nie zauważyłam, kiedy pocałował mnie w usta.


Simon

Kiedy tylko dowiedziałem się, że Agata była w ciąży, a zachowanie Jany było tym spowodowane, odetchnąłem z ulgą. No, dobrze. Nie byłem jakoś specjalnie szczęśliwy, że moja kuzynka zostanie mamą, ale skoro była szczęśliwa… Zresztą Gregor nie był nieczułym dupkiem. Był zakochany po uszy w Adze i chyba cieszył się. Nie wiem jak, ale byłem pewny, że sobie poradzą. Po za tym zawsze mieli nas. Theo będzie miał młodszego kuzyna/kuzynkę, a sprawa poronienia Jany jakoś odeszła w zapomnienie. Myślałem, że będzie inaczej, ale widocznie cieszyła się, że będzie ciocią małego Deschwandena.
- Który tydzień? – zapytała Agatę, siadając na kanapę i posadziła na swoje kolana naszego syna.
- Szósty – uśmiechnęła się szeroko. – Co nieco już widać.
- Szybko zleci – powiedziała rozmarzona. Ups. – Oprócz ostatniego miesiąca, który ciągnie się w nieskończoność – wywróciła oczami. – Ale cieszę się i gratuluję wam.
- Też się cieszymy – powiedział Gregor i objął swoją dziewczynę, która ułożyła głowę na jego klatce piersiowej. – Ech,  muszę powiedzieć rodzicom.
- Powinniście w końcu porozmawiać – powiedziałem. – Musicie się w końcu pogodzić, przecież jesteście rodziną. Wiem, że popełnili błędy, ale przecież to nie może się tak ciągnąć.
- Może – westchnął.
Agata zacisnęła usta, intensywnie nad czymś myśląc. Zastanawiałem się o co mogło chodzić, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że to wspomnienie o rodzicach Deschwandena, sprawiły, że pomyślała o swojej matce.
- Muszę polecieć do Polski

_________________________

Hej! :*
Oddaję w Wasze ręce rozdział siedemnasty.
Co myślicie? ;>
Mnie jak zwykle się nie podoba, ale przecież to norma.
U Was też jest tak zimno? Brr...
Buziaki :*
+ rozdział pierwszy tu.