poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział siódmy

Gregor

Dosłownie spieprzyłem serię próbną. Myślami byłem gdzieś indziej i nie mogłem się skupić. Już nawet nie pamiętałem, kiedy zdarzyło mi się to ostatni raz. Zaraz po zejściu ze skoczni podszedł do mnie trener i zaczął mówić coś na ten temat. Do cholery, starałem się. Przecież chciałem skoczyć jak najlepiej. Chwilę po tym jak odszedł, usiadłem na ziemi. Przymknąłem powieki i starałem się wyrzucić z głowy wszystkie myśli. Niestety na próżno. Byłem na siebie wściekły, jak mogłem skoczyć tak beznadziejnie? Byłem beznadziejny. Coraz częściej utwierdzałem się w tej myśli. Starałem się, żeby było lepiej, trenowałem jeszcze więcej i ciężej niż przedtem, ale nie widziałem żadnych efektów. Jak widać nie tylko ja, trener także. Miałem coraz więcej wątpliwości co do występów w kolejnych konkursach. Chciałem, ale nie tylko ja miałem na to wpływ.
- Gregor? Co jest?
Otworzyłem oczy, a przede mną stała Agata. Jęknąłem, wcale mi nie pomagało, że wciąż była tak blisko. Jasne, że chciałem się jej pokazać z jak najlepszej strony, ale znów nie wyszło tak jak miało. Usiadła obok mnie i patrzyła swoimi pięknymi niebieskimi oczami.
- Hej, nie przejmuj się. Każdemu może się zdarzyć słabszy skok – uśmiechnęła się i położyła swoją dłoń na moim ramieniu, a ja momentalnie się uśmiechnąłem. – Poza tym… Tak czy inaczej jesteś świetny. Gdybyś nie był, nie byłoby cię tu.
- Dzięki, ale chyba nie bardzo – pokręciłem głową.
- Nie doceniasz swoich umiejętności – przygryzła wargę, a chwilę później przywarła swoim ciałem do mojego, zanim się zorientowałem co się działo minęło sporo czasu. Jednak jak najszybciej objąłem ją, trochę bojąc się, że mi ucieknie. Taka sytuacja mogła się nie powtórzyć zbyt szybko.  – Nie wolno ci tak myśleć.
Bałem się ruszyć. Bałem się, że mi ucieknie. Wiedziałem, że dla Agi to nic nie znaczący gest, ale dla mnie… Matko, zrobiłbym wszystko, żeby została przy mnie. Cieszyłem się ogromnie, kiedy Simonowi udało się ją namówić na wyjazd do Hinterzarten. To była moja szansa.


Simon

Konkurs był jakąś katastrofą. To znaczy, miałem na myśli nas. Po słabych skokach w serii próbnej przyszedł czas na słabe skoki w konkursie. Jedynie Gregor jakoś się poprawił, chociaż wątpiłem czy mógłby skoczyć jeszcze gorzej niż w próbnej. Luca i Killian powtarzali, że to nie nasza skocznia, że nie ma możliwości, żeby nam się udało. Nie to co Polacy, jak zwykle. Chociaż tak to już bywało, że gospodarze byli najlepsi. Nie mogłem się doczekać Einsiedeln, bo tam to my pokażemy na co stać Szwajcarką reprezentację!
Czas naszego wyjazdu zbliżał się nie ubłagalnie i byłem coraz bardziej podekscytowany. W międzyczasie oczekiwań na powrót do domu, przyszedł do mnie Adam Małysz! Ucieszyłem się, bo odkąd zakończył swoją karierę nie często się widywaliśmy, a wcześniej byliśmy… Można powiedzieć przyjaciółmi. Oczywiście, że uważałem, że Kamil Stoch był świetnym skoczkiem, ale polscy kibicie nie powinni zapominać o Adamie, bo to dzięki niemu, polska reprezentacja jest tam gdzie jest. Agata zniknęła gdzieś z mojego pola widzenia, ale udało mi się ją zauważyć, kiedy rozmawiała z Piotrkiem Żyłą. Śmiali się, więc wiedziałem, że jest w dobrych rękach. Czasami chyba trochę za bardzo się martwiłem o nią. Przecież była już dorosłą kobietą i nie było powodów do zmartwień. Tym bardziej, że ciągle mi powtarzała, że wszystko jest dobrze i nie powinienem się przejmować. Gregor siedział z Niemcami i nie wyglądał na zadowolonego. Nie byłem pewny czy z powodu swojego towarzystwa (które prawdę mówiąc naprawdę lubił) czy towarzystwa Agi. Śmiem uważać, że raczej to drugie. Wyglądało to zabawnie, ale co miałem zrobić? Zamknąć oboje w pokoju i nie wypuszczać, aż nie wyznają sobie co do siebie czują? Właściwie… To chyba nie najgorszy pomysł. Matko, ale oni przecież by mnie zabili, a ja chciałbym pobawić się na ich weselu! Zaśmiałem się w myślach z siebie, a potem znów spojrzałem na Deschwandena. Biedny chłopak, ale jakby się wziął w garść to wcale by nie żałował. Aga była w nim zakochana, tak jak on w niej, więc źle by się nie skończyło. No chyba, że skończyłoby się ciążą! Ammann, ogarnij swój łeb!
- Simon, halo? Ziemia do Simona! – przed twarzą dłonią machała mi rudowłosa kuzynka z szerokim uśmiechem na ustach. Musiałem na długo odpłynąć.
- Słucham? Powiedziałaś „Ziemia”? – zapytałem głupio, wytrzeszczając na nią oczy. – To co ty tu właściwie robisz? To nie Mars, a kosmici nie mieszkają na Ziemi – dodałem, uśmiechając się.
- Nie jestem kosmitą – burknęła. –Jestem natomiast biedną, niewinną dziewczynką, potrzebującą miłości i akceptacji. A ty, panie Ammannie, doprowadziłeś mnie właśnie do stanu depresji
- No chodź tu do mnie – wyszczerzyłem się rozkładając ręce. – Przepraszam, o pani! – zaśmiałem się, kiedy przytuliła się do mnie. Tak nie wiele, a tak wiele.
- Czy to dzień przytulania? – zaśmiała się i odsunęła ode mnie. – Jesteś już trzecią osobą, chociaż nie wiem czy powinnam liczyć Dawida Kubackiego, który miał dziwny przypływ miłości. Chociaż… wygrał konkurs, więc się cieszmy!
- Trzecią? Czy jedną z nich jest wielkolud ze szwajcarskiej drużyny narodowej o imieniu na literę G? – uniosłem brwi do góry, patrząc jak dziewczyna się zawstydza, jakbym przyłapał ją na czymś niemoralnym. – Czyli tak! No, a teraz droga panno, przyznaj się.
- Do czego? – spojrzała na mnie jak na idiotę. Czy zawsze musiała to robić?
- Do swoich uczuć do Grega – nachyliłem się nad nią i przyglądałem jej reakcji, która była bardzo podobna do tej Deschwandena.
- Lubię go i tyle – wzruszyła ramionami, a ja mało co nie parsknąłem śmiechem.
- Lubisz go i tyle? Matko jedyna, Agata, przecież oboje wiemy, że jest inaczej – objąłem ją ramieniem, a ona spojrzała na mnie smutno. Tego się nie spodziewałem, tym bardziej po niej. – Co jest, mała?
- Nie mów tak na mnie, proszę cię – wywróciła oczami. – Nie mam prawa czuć cokolwiek do niego. Nie chcę tego, to jest bez sensu. Dopiero co rozstałam się z Łukaszem i naprawdę nie mam najmniejszej ochoty na powtórkę z rozrywki!
- On taki nie jest. Uwierz mi, bo znam go. Pewnie ci nie mówił o swoich problemach rodzinnych, pewnie ci nic nie mówił, ale… Gregor miał niezbyt udane dzieciństwo, ale to naprawdę dobry dzieciak.
- Nic mi nie mówił – westchnęła i przytuliła do mnie.
- Chodź, pójdziemy cię spakować, a przy okazji porozmawiamy – powiedziałem i pocałowałem ją we włosy. Czułem się jakbym był znów dla kogoś ważny. Nie w ten sposób, w który byłem potrzebny Janie czy Theo, tylko tak jak kiedyś mojemu rodzeństwu.


Agata

Simon stawał się dla mnie coraz ważniejszy. Sama nie wiedziałam czy to dobrze czy nie koniecznie. Niby potrzebowałam kogoś, komu mogłabym się wygadać i wspierałby mnie w każdym momencie, ale nie byłam jeszcze przekonana, że mogłam mu w pełni ufać. Oczywiście gdybym mu o tym powiedziała, próbowałby mnie przekonać, że mogę. Jakoś życie mnie niemiło doświadczyło i chcąc nie chcąc, miałam problem z zaufaniem. Jeśli chodzi o Gregora to sama nie byłam pewna… Wszystko było takie jakie nie powinno być. Definitywnie coś do niego czułam, zaczynałam się utwierdzać w przekonaniu, że się w nim po prostu zakochałam. Tyle, że nie chciałam tego. Miałam dość facetów i w moich planach jeszcze sprzed kilku dni nie było miejsca na jakiegoś Gregora Deschwandena, który zaczynał mieszać w mojej głowie.
Wraz z Simonem weszliśmy do pokoju, w którym ostatnio mieszkałam. Właściwie to jedynie tam spałam, bo większość czasu spędzałam ze skoczkami. Pomysł poznania kuzyna nie był taki zły, jak na początku mi się wydawało. Cieszyłam się, że się zgodziłam, bo w przeciwieństwie do matki, Simon był przy mnie i wspierał w tych trudnych chwilach.
- Dobra, nie mam tego zbyt dużo – powiedziałam kładąc torbę na łóżko. – Pójdzie szybko.
Tak jak powiedziałam, tak też było. Wiedziałam, że powinnam jeszcze zabrać rzeczy, które nadal były w Krakowie, ale na razie ich nie potrzebowałam. Poza tym nie miałam pojęcia co się później ze mną stanie i czy na pewno nie zostanę na ulicy.  Na razie miałam być z Simonem, ale co się stanie, kiedy wróci do domu? Przyjmie mnie czy każe wracać do Polski? Nie chciałam nawet o tym myśleć.
Dziwnie się czułam opuszczając moją ojczyznę, ale chciałam tego. Nim pojawię się w Szwajcarii minie sporo czasu, ale to może i lepiej? Może trochę wszystkie emocje opadną, a ja zrozumiem co nieco. Ostatnio nawet nie myślałam o tym wszystkim, ale wciąż niewiele wiedziałam. Chciałam się dowiedzieć wszystkiego, ale zdawało mi się, że nawet Simon nie wiedział. Pewnie jego rodzice powiedzieli mu tylko to co chcieli, żeby wiedział. Byłam święcie przekonana, że to wszystko miało jakieś drugie dno. Trochę byłam przerażona tym wszystkim, ale nie mogłam przecież dać po sobie poznać, że się bałam. Miałam nadzieję, że kiedy pojedziemy w końcu do Szwajcarii, Simon zabierze mnie do swoich rodziców, bo wiedziałam, że tylko oni mogli mi pomóc. Oczywiście, że istniała taka możliwość, że nie dowiem się niczego nowego, ale przecież warto spróbować.
- Lecimy? – zapytał Ammann, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem i uniesionymi brwiami oraz oparłam się o ścianę.
- Ja nie latam, Simi – pokręciłam głową.
- Chodź – pociągnął mnie i wyszliśmy.


Gregor

Jak zwykle poszli sobie beze mnie, zostawiając mnie na pastwę Niemców. Matko, oni doprowadzali mnie do szału. Lubiłem ich, ale zdecydowanie za dużo czasu w ich towarzystwie nie było wskazane. Kto normalny potrafiłby przeżyć z nim? Ja na pewno nie! Całe szczęście Luca miał jakąś sprawę do mnie, więc grzecznie odszedłem od rozmówców. Jak się potem okazało żadnej sprawy nie miał i jedynie chciał uratować mnie z tej sytuacji, w której tkwiłem. Chyba będę mu za to wdzięczny przez długie lata.
- Dzięki – westchnąłem i usiadłam.
Jakiś czas później zauważyłem Simona i Agatę idących z powrotem w stronę wioski skoczków. Uśmiech sam cisnął się na moją twarz. Simon widząc moją reakcję poruszył brwiami, na co ja chciałem go walnąć w ten jego łeb. Naprawdę często miałem na to ochotę, chyba nawet zbyt często.
- Zostawiliście mnie z tymi tam – powiedziałem urażony wskazując głową na niemieckich zawodników.
- Matko – Agata się zaśmiała i pokręciła głową. – Spakowaliście się już? – zapytała, patrząc na mnie, Simona, Lucę i Killiana, który klepał SMSa na komórce.
- Tak – odpowiedziałem wraz z Egloffem, Peier i Ammann pokręcili przecząco głowami.
- No to jazda – powiedziała, na co obaj spoważnieli, a chwilę później już ich nie było.


Agata

Stałam przez chwilę i patrzyłam jak mój brat i Killian wchodzą do domku. Przygryzłam wargę, zastanawiając się jak kolejne tygodnie będą wyglądały. Po chwili poczułam, że ktoś stoi za mną. Doskonale wiedziałam, że to on. Nikt inny nie pachniał tak zniewalająco. Byłam od niego niższa o głowę, przez co czułem jego oddech na włosach. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w górę. Odwzajemnił gest i chwilę patrzyłam w jego brązowe oczy. Potrafiły zahipnotyzować.
- Wiesz… - zaczęłam i odwróciłam się, tak że teraz stałam naprzeciwko Gregora. – Simon mi coś wspominał, że… - wzięłam głęboki wdech.
- Co ci wspominał? – zapytał nerwowo. Definitywnie coś przede mną ukrywał, co nie bardzo mi się podobało.
- Wiesz, nie ważne – wzruszyłam ramionami.
- Aga, powiedz – złapał mnie za dłoń, ale po chwili ją puścił, mimo wszystko poczułam znajome ciepło.
- Ukrywasz co przede mną i naprawdę mi się to nie podoba. Nic mi nie mówisz, zachowujesz się dziwnie, a przecież ja… - powiedziałam spuszczając wzrok na ziemię. – Ty wiesz wszystko o mnie, a ja o tobie praktycznie nic. Nie dziw mi się, że się denerwuję, Gregor.
- Przepraszam – powiedział, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Po prostu… Nie jest mi z tym łatwo.
- Simon mi mówił, że nie miałeś łatwego dzieciństwa – powiedziałam bawiąc się palcami dłoni.
- Super!
- Daj spokój, powiedział tylko tyle… - uniosłam delikatnie kąciki ust. – I powiedział też, że jesteś dobrym dzieciakiem – uśmiechnęłam się szerzej.
Gregor złagodniał, a na jego ustach pojawił się uśmiech.

Simon

Kiedy się spakowałem, zastałem Lucę rozmawiającego (znów!) przez telefon z Celine oraz Agę i Deschwandena pogrążonych w pogawędce. Jeśli dalej będą się tak ze sobą cackać to obiecuję, że zrobię im krzywdę! Przecież oni sami sobie szkodzą. Niech wreszcie coś zadziałają, bo kiedy w końcu to się stanie, przez zbyt długie czekanie dosłownie zedrą z siebie ubrania. O czym ty, do cholery myślisz, Ammann? I czemu gadasz do siebie w myślach? Tak robią tylko chorzy ludzie. No tak… Coś w tym jest.
Kiedy w końcu wszyscy byli gotowi, ruszyliśmy w drogę do Hinterzarten.


Agata

Denerwowałam się jak nigdy wcześniej, a tak naprawdę nie miałam powodu. Przez całą drogę myślami byłam, gdzieś indziej. Siedziałam obok Simona, który przez jakiś czas próbował mnie rozbawić, ale nic z tego nie wychodziło. Słuchałam go, ale nic do mnie nie docierało. Wiedziałam, że do poznania mojej rodziny było jeszcze sporo czasu, ja jednak już wszystko przeżywałam. Kiedy tylko przekroczyliśmy granicę Polski, wszystko się we mnie zebrało. Ostatnie tygodnie… Kłamstwa, tajemnice, zdrady. Czułam się paskudnie, ale wiedziałam, że nie mogłam wypuścić swoich emocji, bo nie lubiłam, gdy ktokolwiek się nade mną litował. Z resztą nie chciałam, żeby ktokolwiek widział jak płaczę, a już tym bardziej Gregor.
- Mała – zaczął Simon, ale ja spiorunowałam go wzrokiem. – Dla mnie jesteś mała. Uspokój się, bo zaraz złamiesz sobie nadgarstek – złapał mnie za dłoń, którą ściskałam.  – Denerwujesz się?
- Nie – odpowiedziałam szybko i zacisnęłam usta, a Ammann pokręcił głową i się zaśmiał.
- Uspokój się – powtórzył. – Nie masz cię czym denerwować. Poza tym dopiero za dwa tygodnie będziemy w Einsiedeln.
- Przecież ja się nie denerwuję – chciałam brzmieć przekonywająco, ale sądząc po minie mojego rozmówcy, nie było tak. – Masz jakieś zdjęcie tego twojego potomka? – wyszczerzyłam się.
- No jasne, że mam! – wyprostował się i wyciągnął z kieszeni telefon, a potem pokazał mi zdjęcie, na którym był około roczny chłopczyk.
- Twoje lustrzane odbicie – uśmiechnęłam się. – Możesz mieć pewność, że jest twój.
___________________________________


Witam Was wszystkich! ♥

Matko, jak ja nie lubię takiej pogody! :(
Zimno, wiatr, deszcz i jeszcze raz zimno. Cała niedziela deszczowa.
tyle na temat pogody u mnie xD
To coś co widzicie tu u góry, w końcu (!) jest odrobinę dłuższe. 
Co nie zmienia faktu, że nadal mam problemy z pisaniem. 
Co poradzić, kiedy mam już wszystko napisane na Einsiedeln, a nie mam nic pomiędzy?
Smutek i... wszystko co nie dobre.
Koniec narzekania!!!
Tradycyjnie: buziaki :*
Mam nadzieję, że chociaż trochę jest "czytalne".


Kocham Was wszystkie i wyściskałabym każdą z Was :*♥

Edit: Za jakiś czas (miejmy nadzieje nie tak odległy) startuję z czymś nowym ;) Jeśli chcecie, zapoznajcie się z bohaterami na hayboeck-kraft

poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział szósty

Simon


Odkąd wyjechałem do Polski, tęskniłem. Tęskniłem za jej uśmiechem, wesołymi oczami, delikatnym ciałem, dotykiem, który przyśpieszał moje serce. Tęskniłem na nią, wtuloną w moje ciało nocą; za delikatnymi pocałunkami, którymi zawsze mnie budziła. Byłem do niczego bez niej. To ona nadawało wszystkiemu sens, mimo że nie mogłem się czasami skupić na czymkolwiek, kiedy była w pobliżu. Znaliśmy się od dawna, ale za każdym razem działała na mnie tak samo. Jana była dla mnie wszystkim i w byciu skoczkiem nie znosiłem tego, że nie było jej przy mnie, ale nie mogłem jej o to winić. Nie mogła przecież rzucić wszystkiego i przyjechać do mnie. Była z Theo, opiekowała się naszym synkiem, kiedy ja byłem z dala od domu. Z dala od nich.
- Hej bracie – obok mnie pojawiła się moja rudowłosa kuzynka, spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem, na co ona szerzej otworzyła oczy i spojrzała w moje. – Co się stało?
- Aż tak widać? – zaśmiałem się i oparłem głowę na jej ramieniu. – Tęsknie za Janą – jęknąłem. – W życiu się nie zakochuj! Straszne, wyniszczające uczucie… Kilka dni, a ja już tęsknie jak szaleniec. Jak mam wytrzymać kolejne dwa tygodnie?
- Miłość to najlepsze uczucie na świecie, chociaż faktycznie może i czasem niszczy, ale z ciebie jest szczęściarz, że masz swoją ukochaną. Nie mogę się doczekać, aż poznam kobietę, która zawładnęła sercem Simona Ammanna – zaśmiała się i mnie objęła.
- Śmiej się, śmiej. Zakochasz się i wtedy ja powiem „a nie mówiłem”! – odsunąłem ją od siebie i pokręciłem głową, kiedy patrzyła na mnie nerwowo. – Już?
- Co „już”? – uniosła brew, ale chwilę później wiedziała już o co mi chodziło. – Postradałeś zmysły?
- Ja widzę coś zupełnie innego, ale przecież nic nie mówię – poruszyłem brwiami, a chwilę później uniosłem ręce w geście kapitulacji.

Agata


Kręcąc głową odeszłam od rozbawionego Simona. Co to miało znaczyć? Ja i miłość? Ciekawe do kogo…. Jedyne dobre uczucia jakie czułam w tamtych chwilach były do niego i Gregora, ale nie byłam zakochana w Deschwandenie. Miałam do niego jakąś słabość, to fakt. Nie nazwałabym jednak tego miłością. Z resztą, czy można się w kimś zakochać tak szybko? Raczej nie. W każdym razie, nie ja. Zawsze musiałam mieć pewność co do swoich uczuć, a do tych do owego bruneta, nie miałam. Na pewno go lubiłam i czas, który z nim spędzałam był niezapomniany. Czasem zatracałam się w jego oczach, które tak przenikliwie na mnie patrzyły. Wciąż czułam dotyk jego dłoni, ale nie kochałam go. Nie znałam go przecież zbyt dobrze. Był świetny i dogadywaliśmy się praktycznie bez słów, ale tak naprawdę nie wiedziałam prawie nic o nim. On poznał moją czarną stronę, a raczej mojej rodziny, widział mnie w wielu sytuacjach, w których nie chciałabym być widziana. Ja wprawdzie nie wiedziałam o nim zbyt wiele, ciągle pytał mnie o wszystko, ale sam nie chciał nic mówić. Stwierdziłam, że nic na siłę, ale chciałabym wiedzieć o nim więcej.
Było wcześnie, więc stwierdziłam, że pójdę jeszcze coś zjeść, bo w przeciwieństwie do tych wszystkich skoczków, ja jadłam. Czasem chyba nawet zbyt wiele.

Gregor


Chciałem znaleźć Agatę, ale nigdzie jej nie było. Zrezygnowany podszedłem do Simona, który szczerzył się do swojego telefonu. Kiedy tylko mnie zobaczył, schował komórkę, a jego twarz nabrała koloru buraka. Zaśmiałem się w duchu, zastanawiając co tam oglądał. Może jego żona wysłała mu zdjęcie +18? Zdecydowanie nie pasowało to do Jany, ale wszystko było możliwe! Uniosłem brwi i pokręciłem głową.
- Widziałeś Agę? – zapytałem, a ten usłyszawszy jej imię zaśmiał się.
- Niedawno tu była. Widziałem jak gdzieś tam szła – wskazał dłonią, gdzieś przed siebie. – Chyba poszła coś zjeść czy coś. – wzruszył ramionami, a chwilę później uśmiechnął się w tym swoim stylu.
- Co znowu? – jęknąłem.
Jakoś przerażał mnie jego wzrok. Byłem pewny, że będzie chciał poruszyć, któryś z tych niewygodnych tematów.
- Jak tam sprawy z Agą się mają? – zapytał, a ja zastygłem w bezruchu.
Wiedział? Skąd? Powiedziała mu? Nie, nie mogła. Przecież nic nie wiedziała. Poczułem, że się rumienię. Jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie.
- Co? Jakie sprawy? – zapytałem chcąc brzmieć naturalnie, ale na pewno tak nie było.
- Ślepy nie jestem – zaśmiał się. – Mam wadę wzroku, ale to jakie maślane oczy do niej robisz, to niewidomy by nawet zauważył. Nie zaprzeczaj! – poklepał mnie po ramieniu.
- Daj spokój. Nic… Nic nie czuję do niej – powiedziałem niepewnie. Ba, przecież skłamałem.
- Nic? – uniósł brew. – Skoro nic to pewnie nie chcesz wiedzieć, że nie jedzie do Einsiedeln – powiedział, a moja reakcja była zbyt… emocjonalna.
- Co? Jak to? Nie, ona musi tam być!
Simon zaczął się śmiać jak głupi i nie mógł przestać przez jakieś kilka minut. Ja patrzyłem na niego z politowaniem.
- Żartowałem – dalej się śmiał. – Chciałem cię tylko złapać na tym, że podoba ci się moja siostrzyczka
- Zabawne – burknąłem.
- Przestań, głupi nie jestem. Jeśli o to chodzi to nie mam nic przeciwko, a nawet się cieszę.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie było już sensu przed nim tego ukrywać, mogłem mu zaufać, był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Czasem się zastanawiałem jakby to było gdybym miał rodzeństwo. Może w końcu ktoś byłby po mojej stronie? Rodzice byli źli i wciąż im nie przeszło. Oczywiście odwiedzałem ich w czasie świąt, ale to tyle. Nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu. Ojciec nie był aż taki najgorszy, ale matka? Wszystko musiało być tak jak ona chciała. Nikt nie mógł się jej sprzeciwiać. Nigdy mnie nie wspierała, a kiedy treningi szły ciężko i miałem wszystkiego dość, nie było jej przy mnie. Pocieszenie znajdowałem u… mamy Simona. Obca kobieta była mi bliższa niż moja rodzicielka. Chociaż wracając do tematu ojca – nie znosił mnie i ciągle krytykował. Tyle, że do tego jakoś się przyzwyczaiłem. Ciągle mi mówił, że się do niczego nie nadaję, że jestem niedojdą i nie poradzę sobie w życiu. Z resztą, rzadko bywał w domu. Czy on w ogóle mnie wychowywał? Już Simon, który ciągle gdzieś wyjeżdża, spędza więcej czasu z Theo. Mimo wszystko miałem nadzieję, że kiedyś przyjedzie razem z matką i mnie przeproszą. Wybaczyłbym im? Z pewnością tak, w końcu byliśmy rodziną. Najbliższą, a przynajmniej w teorii.
Myślami wróciłem do tego co się właśnie działo. Spojrzałem na mojego rozmówcę i westchnąłem.
- Może i mi się podoba. Tyle, że ja nie mam u niej żadnych szans
- Acha, a ja jestem książę William – powiedział całkowicie poważnie. – Powiedziała ci to? – zapytał, a ja pokręciłem przecząco głową. – No to nic straconego. Też na początku tak myślałem, kiedy poznałem Janę. Jak mogłaby nawet spojrzeć na mnie? Nabiegałem się sporo za nią, to fakt, ale nie żałuję. Jej miłość jest tego warta.
- Nie wiem – powiedziałem pod nosem

Simon


Czy te dzieciaki nie mogły się w końcu ogarnąć? Jedno jest zakochane w drugim, ale się nie przyznają. Z Deschwandena udało mi się (w końcu!) to wyciągnąć, ale Agata jest cięższym orzechem do zgryzienia. Poza tym jeszcze nie do końca ją pojmowałem, więc wiedziałem, że będę musiał się napocić.
- Umów się z nią – powiedziałem w końcu do bruneta, a ten pokręcił głową.
- Już raz się umówiłem.
- I? – dopytywałem.
- I nic. Trochę się wygłupiłem – jęknął.
- To spróbuj raz jeszcze? – spojrzałem na niego jak na debila.
- Kiedy? Jutro wyjeżdżamy do Hinterzarten przecież… - powiedział, a mnie olśniło
- Poczekaj, zaraz! Już wiem! – kiedy krzyknąłem, aż podskoczył. – Gdzie ona jest? Zawsze jak jest potrzebna to jej nie ma! – jęknąłem, a Gregor spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.
- Co ty chcesz zrobić? Chyba jej nie powiesz, że…
- Spokojnie, Romeo – wszedłem mu w słowo. – Nic jej nie powiem. Jak dobrze pójdzie to ci ją załatwię na więcej niż tylko Einsiedeln – pokręciłem głową i się zaśmiałem, kiedy spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.

Agata

Szłam właśnie w stronę wioski, kiedy dosłownie wpadł na mnie Simon mówiąc coś z prędkością światła. Spojrzałam na niego pytająco i pokazałam rękoma, żeby zwolnił.
- Równie dobrze mógłbyś mówić po chińsku – zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie spod byka. – Jeszcze raz i wolniej. – pokręciłam głową
- Jedziesz do Hinterzarten – powiedział i wyszczerzył się do mnie. – To nie jest pytanie ani prośba, tylko rozkaz. Z góry, z niebios… Od samego Boga
- Niech zgadnę, nazywa się Simon Ammann i nie chce się żegnać ze swoją ulubioną siostrą, bo ona jest najlepsza i wszyscy ją lubią
- Niektórzy nawet bardzo – powiedział szeptem, ale ja to doskonale słyszałam. – Nie daj się prosić. Wszystko załatwię. Poznamy się lepiej i Greg będzie się cieszył – uśmiechnął się szeroko, a ja wybuchłam śmiechem.
- Akurat. On to już pewnie ma mnie dość – uśmiechnęłam się. – Dobra, zgadzam się – powiedziałam niby zrezygnowana, ale w środku cieszyłam się jak małe dziecko.
- Mission completed – powiedział i wzniósł ręce do góry. – Matko, seria próbna! – krzyknął, kiedy spostrzegł ubranych w kombinezony skoczków.
- Leć – powiedziałam klepiąc go w ramię.
______________________


Bohaterem dzisiejszego rozdziału jest - SIMON! :)
Ostatnio strasznie go zaniedbałam, więc teraz jest go za dużo chyba nawet!
Buziaki Kochane :*
+
Jedziemy na OJRO do Francji  nanananana!

Serce me się raduje,
dzikie pieśni wyśpiewuje.
Robert i Grzesiu gole strzelili
Black Angel aż uskrzydlili.
Pazdan brzydko Irlandczyka faulował,
ale sędzia niesłusznego karnego podyktował.
Sędzia Turek niech spada,
a cała Polska będzie rada!


Taka oto rymowanka powstała w nadmiarze dobrego humoru i pozytywnej energii.
Boże, cieszę się jak głupia :D
Chociaż to nie związane ze skokami, ale musiałam, wybaczcie. :D

Teraz mogę kończyć! Komentujcie, proszę. Pod ostatnim rozdziałem był taki mały odzew, że aż mi smutno się zrobiło :( Uszczęśliwicie małą Angelcię? Plosie? ;>

poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział piąty

Agata

Zgodziłam się, bo… co miałam do stracenia? W Polsce już tak naprawdę nic mnie nie trzymało. Chciałam uciec jak najdalej, by móc żyć. Patrząc na moją przeszłość, widziałam, że tak naprawdę w moim życiu nie działo się nic. Nawet, kiedy wydawało mi się, że byłam szczęśliwa. Kiedy miałam chłopaka i przyjaciółkę… Teraz już doskonale wiedziałam, że tak naprawdę czegoś mi brakowało. Rodziny. No oczywiście, że miałam matkę, ale ona mnie zraniła i sama nie byłam pewna, czy tak naprawdę jej na mnie zależało. Chciałam, żeby tak było. Zawsze wydawało mi się, że więź między matką a dzieckiem jest inna, jest specjalna. Może i mama chciała mnie chronić i kochała mnie, ale czy nie zadawała mi mnóstwa ciosów, których mogłyśmy uniknąć? Prawda dałaby nam wiele, ale niestety wyszła na jaw po dwudziestu dwóch latach. Mimo tego żalu, który miałam do matki, kochałam ją. Zawsze była ze mną, pomagała mi i pozwalała się rozwijać. Nie broniła mi oglądać skoków i mówić jaki to Simon był genialny, mimo że wiedziała coś czego ja nie mogłam wiedzieć. Oczywiście, że byłam na nią zła. Podwójnie dlatego, że wyrzuciła mnie z domu. Tak, zgadzam się. Poniekąd była to moja wina, ale nie mogłam już tego znieść. Nie mogłam patrzeć na to, jak kłamała prosto w moje oczy. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam jej, ale ją kochałam. 
Oparłam się o barierkę i spojrzałam na skocznię. Uśmiech wkradł mi się na moje usta, a ja nie miałam ochoty się go pozbywać. Cieszyłam się. Z bycia na konkursie, z poznania Simona, z poznania Gregora… Nie mogłam uwierzyć, że mogłam żyć bez nich wcześniej. Ufałam im chociaż nie znaliśmy się długo. Wiedziałam jedynie, że byli godni zaufania. 
- Trzymaj kciuki – usłyszałam za sobą głos należący do Ammanna
Odwróciłam się i wyszczerzyłam do niego. Dłońmi pokazałam, że trzymałam.
- Będę 


Gregor

Widziałem z góry, że Simon rozmawiał z Agatą. Miał skakać w ostatniej, czwartej grupie, więc miał jeszcze sporo czasu. Ja miałem oddać skok pierwszy, przez co musiałem się pojawić szybciej. Uśmiechnąłem się, kiedy podarowała Ammannowi szczery uśmiech. To było dziwne, ale zaczynałem myśleć, że on nigdy nie był tak szczęśliwy. Nawet, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem (a nie powiem, naprawdę wtedy oszalał ze szczęścia). Wydawało mi się, że oni siebie potrzebowali, potrzebowali tego spotkania. Wystarczająco się nacierpieli. Chociaż w tym wypadku chodziło mi bardziej o Agatę. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczął się konkurs. Musiałem jeszcze szybko się rozgrzać i usiadłem na belkę startową. Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy trener pomachał flagą. Szybko minąłem najazd i chwilę później już byłem w powietrzu. Nie wylądowałem jakoś bardzo daleko, ale nawet nie liczyłem na najlepszy skok wśród mojej grupy. Najważniejsze, że był telemark. Nie najgorszy, musiałem przyznać. Od razu po zejściu ze skoczni zauważyłem jej uśmiech. Boże, ona była taka piękna. Nie mogłem się powstrzymać i odwzajemniłem gest. 
- Nieźle ci poszło. Ktoś tu mnie oszukał, że słabo mu idzie ostatnio. Hmm... ciekawe kto taki? – zapytała z udawanym oburzeniem, kiedy znalazłem się obok niej 
- Nie mam pojęcia – zaśmiałem się i uniosłem dłonie w górę w geście kapitulacji – Może… no wiesz… 
- Hm?
- Po konkursie pójdziesz ze mną na jakąś herbatę czy coś? – zapytałem i podrapałem się po karku, czułem jak moje policzki pokrywają rumieńce, nienawidziłem tego jak słaby i bezbronny byłem przy niej 
- Jasne, z chęcią – uśmiechnęła się, a ja w duchu cieszyłem się jak małe dziecko 


Simon

Stałem, czekając na moją kolej. Spojrzałem w dół i zauważyłem rozmawiających i śmiejących się Gregora i Agatę. Uśmiechnąłem się do siebie, bo cieszył mnie ten widok. Oboje dogadywali się ze sobą świetnie i chyba miałem nadzieję, że między nimi będzie coś więcej niż przyjaźń. Znałem Deschwandena i wiedziałem, że nigdy nie zrobiłby mojej kuzyneczce krzywdy. Miał szacunek do kobiet jak mało kto, chociaż z tego co wiedziałem miał nienajlepszy kontakt z własną matką. Poza tym, Agata przecież w ostatnim czasie przeszła tak wiele. Trafiła na sukinsyna, który ją zdradził. Mimo wszystko była cholernie silna. Byłem pod wrażeniem, że w takim małym ciałku było aż tyle woli walki i siły. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się, kiedy widziałem jak pomagała mu rozpiąć kombinezon.



Agata

Propozycja Gregora mnie zaskoczyła, ale od razu się zgodziłam. Przez chwilę pomyślałam, że to tak jakby randka. Tyle, że „tak jakby” nie znaczyło zbyt wiele. Wyrzuciłam tę myśl z głowy i poszłam za nim kawałek. Zdjął z głowy gogle i kask oraz rękawice, a potem  wyjął ręce spod plastronu. Chwilę siłował się z zamkiem kombinezonu, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Pomogę 
Rozpięłam zapięcie i w momencie, gdy przypadkowo dotknęłam jego nagiego torsu, poczułam przyjemne dreszcze. Przygryzłam wargę, chwilę przyglądając się odsłoniętemu ciału bruneta, jednak w chwili, gdy ktoś przechodząc lekko mnie uderzył, ocknęłam się i spuściłam wzrok. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nienawidziłam tego. Czułam na sobie jego wzrok, ale nie mogłam na niego spojrzeć. W końcu nie wytrzymałam i podniosłam głowę i spojrzałam w jego cudowne brązowe oczy. Uśmiechał się do mnie w sposób, który uwielbiałam. Przez jakiś czas patrzeliśmy na siebie. Nie miałam pojęcia jak długo, dla mnie czas się zatrzymał. W końcu pojawił się obok nas Luca, który z jęknięciem usiadł i zaczął swój wywód na temat tego, jak bardzo nie znosi tej skoczni i, że miał złe warunki oraz, że to na pewno wszystko przez Waltera Hofera! Spojrzałam na niego z politowaniem. 
- Akurat warunki miałeś dobrze – usłyszałam krzyk któregoś ze skoczków, kiedy spojrzałam w tamtą stronę dostrzegłam Andreasa Wellingera, którzy kiwał z niedowierzaniem głową – Jak zwykle ich nie wykorzystałeś
Dało się zauważyć, że Niemcy dogadywali się z większością drużyn narodowych. Słyszałam, że byli najmilsi ze wszystkim, chociaż i nieźle mi czasami „odwalało”. Oczywiście w pozytywnym tego słowa  znaczeniu. 
Chwilę później, kiedy już ściągnął kask, gogle, rękawiczki i rozpiął kombinezon, który „wisiał” na jego biodrach, Egloff wstał i marudząc coś pod nosem poszedł w stronę swojego rówieśnika. Zaśmiałam się, kiedy zaczął wymachiwać rękoma w stronę rozbawionego całą sytuacją Wellingera. Zaczynałam się zastanawiać, gdzie trafiłam. Przecież oni wszyscy byli durni. Mimo wszystko zaśmiałam się.


Simon

Niestety nie udało nam się nawet dostać do drugiej serii, ale dzięki temu, Agata mogła bez wyrzutów sumienia zaciekle kibicować Polakom, którzy (co nie było zaskoczeniem) stanęli na najwyższym stopniu podium. Widziałem, że się cieszyła. Właściwie też się cieszyłem, chociaż, gdyby nie ona wolałbym, żeby to Niemcy wygrali. Wszystko się zmieniło od kiedy pojawiła się w moim życiu. To znaczy… można powiedzieć, że od zawsze w nim była, ale nie jako „żywa osoba”, tylko jako historie, opowieści i zdjęcia. W rzeczywistości była dużo fajniejszą osobą. Dogadywaliśmy się świetnie i, mimo że znaliśmy się zaledwie parę dni, chyba się zaprzyjaźniliśmy. Chyba, bo nie byłem pewny czy w tak krótkim czasie może powstać tak silna więź między ludźmi. Chociaż, gdyby się tak zastanowić to więź między mną a Theodore pojawiła się w momencie jego narodzin i wtedy już był dla mnie najważniejszy. Z Janą już nie pamiętałem jak było (lepiej jej się do tego nie przyznawać), znaliśmy się większość naszego życia, więc właściwie nie wiedziałem. To było tak dawno.


Gregor

Po konkursie, który zakończył się zwycięsko dla Polaków, razem z Agatą siedzieliśmy w kawiarni przy herbacie. Siedziała naprzeciwko mnie, więc mogłem wpatrywać się w nią. Nawet nie mógłbym przestać. Na samą myśl o tym, kiedy po moim skoku dotknęła swoją dłonią mojego nagiego torsu, przechodził po moim ciele dreszcz. Co ta dziewczyna robiła z moim ciałem? Zaczynałem wariować na jej punkcie. Ciągle zaprzątała moje myśli i nie potrafiłem się na niczym skupić.
- Cieszę się, że pojedziesz do Einsiedeln – w końcu przerwałem ciszę między nami, która mimo wszystko wcale nie była niezręczna
- Ja też. Jestem podekscytowana – powiedziała z uśmiechem i wzięła łyk trunku – Simon mówił, że nie jedzie na następne zawody, więc będę mogła poznać trochę jego rodzinę, to znaczy… naszą.
- Na pewno cię polubią
Spojrzałem na nią i odruchowo chwyciłem jej dłoń. Chciałem ją zabrać, w mojej głowie toczyła się wojna. Powinienem zabrać dłoń, ale nie mogłem. Łaknąłem jej dotyku, jej skóra była miękka i delikatna. Chciałem nachylić się nad stołem, złapać jej podbródek i pocałować, ale to byłoby nie najlepszym pomysłem. Z trzymania jej dłoni mogłem jeszcze jakoś wybrnąć. Agata jednak nic nie powiedziała ani nie wyrwała mi się. Spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami i uśmiechnęła się. W takim razie wcale nie przeszkadzało jej to, że ją dotknąłem? Jasne, tyle że byłem pewny, że dla niej byłem jedynie przyjacielem. Jednak chwilę później zabrałem trzęsącą się od jej dotyku, dłoń. Nie miałem też odwagi spojrzeć na nią. Wygłupiłem się, dałem się ponieść moim pragnieniom i martwiłem się o to, co sobie pomyślała. Mimo wszystko mieliśmy spędzać ze sobą jeszcze czas.
Jeden dzień. Tyle zostało do końca mojego pobytu w Polsce. Wolałbym, żeby pojechała z nami też do Hinterzarten i Courchevel, a nie tylko Einsiedeln. Oczywiście cieszyło mnie to, że znów ją zobaczę, ale chciałem ją widzieć codziennie… Zgłupiałem.
- Gregor? – usłyszałem, a kiedy spojrzałem na nią zobaczyłem jej zatroskaną minę – Co się dzieje?
- Co masz na myśli? – zmarszczyłem brwi
- Jesteś jakiś cichy dzisiaj – wzruszyła ramionami, a ja westchnąłem
- Nic, po prostu… zawody
Kłamstwo. Wiedziałem, że ona to wyczuła. Nie była głupia. Od razu pożałowałem, bo wiedziałem, że nienawidziła kłamstwa, ale co, miałem jej powiedzieć, że nie chcę się z nią żegnać? Wyśmiałaby mnie.
- Proszę cię… wiem, że nie chodzi o to – opadła na oparcie krzesełka – Ale jak nie chcesz, nie musisz mi mówić – uniosła dłonie
Wiedziałem, że nie była zadowolona. Ona mi mówiła o wszystkim i na pewno pomyślała sobie, że nie ufam jej lub coś ukrywam. Z tym drugim miałaby rację.
- To nie tak. Muszę sobie sam z tym poradzić i jak już dojdę do jakiegoś sensownego wniosku, powiem ci, w porządku? – westchnąłem i spojrzałem wyczekująco
- W porządku – pokiwała głową i wzięła kolejnego łyka – Ugh, znów Simon – jęknęła spoglądając na dzwoniący telefon – Przepraszam na moment – uśmiechnęła się i odebrała – Tak, jest ze mną. Zaraz ci go oddam – zaśmiała się i spojrzała na mnie – Dobra, pa!
Rozłączyła się i westchnęła, a później się zaśmiała
- Stęsknił się za tobą – wywróciła oczami – Nie no, ma jakąś sprawę. To co, wracamy?
Dokończyliśmy herbatę i wyszliśmy z kawiarni.

__________________________


Like a boss
Męczyłam, męczyłam i coś tam wymęczyłam. 
Największy problem sprawiła mi końcówka, więc wybaczcie, że taka beznadziejna.  
Uwielbiam tego gifa, w ogóle uwielbiam Simona ♥

Buziaki i do środy na Morgensternach, a tu do poniedziałku :D :*