19.12.2015 r.
Agata
Obudziłam się przed siódmą, kiedy
poczułam poruszające się we mnie dziecko. Odkryłam się i pogładziłam dłonią
spory już brzuch. Cieszyło mnie to, że okropne mdłości i zmienne humorki to przeszłość.
Chociaż w małym stopniu było tak jak wcześniej.
Leżąc w pustym łóżku westchnęłam.
Dałabym wiele, by móc właśnie w tamtej chwili przytulić się do Gregora. Moje rozmyślenia przerwał telefon. Trochę mnie
zdziwiło, że ktokolwiek dzwoniłby tak wcześnie. Nie patrząc kto dzwoni,
odebrałam.
- Halo?
- Hej, podwójna – usłyszałam radosny głos Jany. – Nie obudziłam?
- Nie – pokręciłam głową. – Mój „bonus”
nie pozwolił mi dłużej spać.
- Skąd ja to znam? Mam propozycję nie do odrzucenia
- Już się boję – zaśmiałam się.
- Zjedz coś i się przebierz. Biorę Theo, przyjeżdżamy po ciebie i twój „bonus”.
Jedziemy do naszych sportowców.
- Ale mi się nie chce – jęknęłam i
opadłam na poduszki. – Jana, no.
- Nie ma „mi się nie chce”! No, dalej. Za jakieś dwie godziny jestem u
ciebie, bo zanim Theo zje… - zarechotała.
- No dobra, już dobra.
Rozłączyłam się i wstałam z
łóżka. Jasne, że stęskniłam się już za Gregorem, ale miałam takiego lenia, że w
wielką chęcią leżałabym cały dzień w łóżku. Kiedy doprowadziłam się do
porządku, poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Ostatnio apetyt mi
się unormował i jadłam raczej to co przed ciążą. Jak myślałam na co miałam
ochotę jeszcze niedawno… Fu.
- Gotowa? – kiedy otworzyłam drzwi,
zobaczyłam rozpromienioną Janę z przecierającym oczka małym chłopcem. – Ojej,
urosło ci się w tym tygodniu trochę.
- Ledwo się mieszczę w ubrania.
Gregi mnie zje jak zobaczy rozpiętą kurtkę.
- Nie zapniesz się?
- Zapnę, ale ledwo – westchnęłam,
ale i tak się zaśmiałam.
Gregor
Pogoda jak na grudzień była
iście… jesienna. Wszystko było prawie idealne. Skoki niezłe, towarzystwo też.
Tuż przed serią próbną, kiedy już byliśmy na skoczni, zauważyłem jak do Egloffa
przytulała się jego dziewczyna. Momentalnie pomyślałem o Agacie i o tym, że
chciałbym, żeby ona się tak do mnie przytulała.
- Mam nadzieję, że myślisz o mnie
– usłyszałem wesoły głos, a kiedy się odwróciłem zauważyłam uśmiechającą się
Agę. Dopiero o niej pomyślałem, a teraz jest przede mną. Podszedłem do niej i
przyciągnąłem do siebie. Do nozdrzy dotarł cudowny zapach jej ciała. Spojrzałem
w jej oczy i złożyłem na jej ustach pocałunek.
- Co tu robisz? – zapytałem i
pogładziłem jej policzek.
- Przyjechałam ci kibicować
przecież – powiedziała z udawanym oburzeniem. – Jana mnie wyciągnęła z domu.
- Cieszę się – znów ją
pocałowałem. – Jak się dziś czujecie, co? – zapytałem i położyłem dłoń na jej brzuchu.
- Och, twoje dziecko mnie
obudziło o szóstej, ale wszystko jest w porządku. Gregor? – przygryzła wargę i
uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak? – dłoń przeniosłem na jej
talię i przysunąłem ją do siebie.
- Kocham cię – szepnęła i wtuliła
się we mnie. – Jestem taka szczęśliwa.
- Też cię kocham. Zmieniłaś moje
życie – pogłaskałem ją po włosach.
- Hej, zakochańce - usłyszeliśmy głos należący do Ammanna, który właśnie szedł w naszą stronę z Theo na rękach, który się śmiał.
Simon
Odwrócili się w moją stronę, a
kiedy mój syn tylko zobaczył wujka Gregora od razu wyciągnął swoje rączki w
jego stronę i tyle było z bawienia Theodore’a przeze mnie. Kiedy mały znalazł
się na ramionach bruneta, do mojego boku przywarła Jana i pocałowała mnie w policzek.
Objąłem ją i razem patrzyliśmy na to jak Deschwanden i moja kuzynka zabawiają
naszego syna.
- A wy co będziecie mieć? –
zapytałem, ale najwidoczniej żadne z nich nie miało pojęcia o czym mówiłem.
Boże, miłość im się na mózg rzuciła czy jaki grom? – No płeć dziecka znacie?
- Aaaa – rudowłosa zaśmiała się. –
Ja znam.
- Co? I mi nie powiedziałaś? –
obruszył się Gregor, na co moja żona zachichotała. – Aguś, powiedz.
Agata spojrzała na Janę jakby w
poszukiwaniu rady.
- No dobra – skapitulowała. – To
chłopiec.
- Tak! – brunet wykonał gest
triumfu. – Syn już odhaczony, teraz pozostaje dom i drzewo…
- Ej! – Agata się zaśmiała, a
potem spojrzała na mnie.
- Mój syn będzie miał się z kim
bawić – puściłem jej oko.
- Och, Theo – Jana westchnęła i
podeszła do syna, który swoje małe rączki wplatał we włosy Agaty. – Zostaw ciocię,
bo włosy straci – zaśmiała się i zabrała małego. – A wy chyba macie próbną, co?
- Chodź tu, żonka – zaśmiałem się,
przyciągając Janę do siebie, pocałowałem ją i Theo, a później odciągnąłem
Deschwandena od mojej kuzynki i poszliśmy robić swoje.
Agata
Wraz z żoną mojego kuzyna i ich
rocznym synkiem obserwowaliśmy poczynania chłopaków w serii próbnej. Nie było
tak źle, a mogłabym nawet powiedzieć, że spisywali się nieźle. Co jakiś czas
czułam jak mały poruszał się w moim brzuchu. Byłam taka szczęśliwa. Miałam
cudownego mężczyznę, spodziewaliśmy się dziecka, mieliśmy świetnych przyjaciół,
znów miałam matkę. Było prawie idealnie. Rodzice Gregora za to nie odezwali się
ani razu odkąd był u nich. Zaczynałam utwierdzać się w przekonaniu, że to co
mówił o nich Greg, było prawdą.
Uśmiechnęłam się, kiedy Jana
postawiła swojego syna za ziemię, a ten podbiegł do mnie przytulił się do moich
nóg. Ukucnęłam przy nim i ucałowałam go w główkę. Był cudownym dzieckiem. Położył
obie swoje rączki na moim brzuchu.
- Ciocia ma w brzuszku dzidzię,
wiesz? – powiedziałam z uśmiechem. – I jak już urodzę, będziesz się opiekował? –
zapytałam, a chłopiec skinął głową. – Później jak już będzie większy to
będziecie razem się bawić, tak?
- Oj, coś czuję, że ten duet
nieźle napsoci – usłyszałam nad sobą, a kiedy podniosłam głowę zauważyłam Janę.
- Bez przesady, grzeczne dzieci
nie psocą – zaśmiałam się.
- Chyba w takim razie nie mówisz
o moim synu – wywróciła oczami.
Gregor
Wieczorem razem z Simonem
zabraliśmy nasze cudowne kobiety i dzieci na spacer. Może i nie mogłem jeszcze dotknąć
mojego syna, ale już w tamtym momencie był dla mnie ogromnie ważny. Był częścią
mojego życia. Trzymałem dłoń Agaty, kiedy szliśmy za Ammannami. Theo biegał
dookoła, a za nim Simi, który co jakiś czas go unosił do góry i łaskotał.
Śmiech małego był tak głośny, że wszyscy dookoła przyglądali się ich
poczynaniom.
- Są cudowni, prawda? –
usłyszałem głos dziewczyny, która wtuliła się w moje ramię. – Zazdroszczę Theo.
On ma ojca, świetnego ojca.
- Kochanie – spojrzałem na nią. –
Twój tata jest z tobą, zawsze. Kocha cię, mimo że nigdy go nie widziałaś, jest
przy tobie. Na pewno się cieszy widząc cię szczęśliwą.
- O tak, jestem szczęśliwa –
uśmiechnęła się szeroko. – Dziękuję – zatrzymała się i pocałowała mnie. –
Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu.
- Kocham cię jak szaleniec –
złożyłem pocałunek na jej czole. – Jestem szczęśliwy, że mogę założyć z tobą
rodzinę.
- Będziemy najlepszą rodziną –
uśmiechnęła się i jeszcze bardziej wtuliła we mnie.
Szliśmy dalej, obserwując
poczynania Ammannów. Teraz Jana wygłupiała się z małym, oboje śmiali się wniebogłosy.
Simon
Widok szczęśliwej Jany, widok starej Jany, był cudowny. Po problemach
sprzed kilku miesięcy nie było śladu. Kiedy straciliśmy dziecko, było źle, ale
cieszę się, że się nie poddałem i że uszanowałem i spełniłem jej prośbę. Znów
między nami jest dobrze, a może będzie jeszcze lepiej? Może za jakiś czas znów
postaramy się o małego brzdąca. Taką śliczną dziewczynkę, małą kopie mojej
żony. Podniosłem Theo i podrzuciłem do góry.
- Jesteś świrem – usłyszałem za
plecami głos Jany. – Ale moim świrem.
Spojrzałem za wleczącymi się za
nami Gregorem i Agatą. Przytulali się do siebie i co jakiś czas skradali
pocałunki. Nigdy nie spodziewałbym się, że to wszystko potoczy się w taki
sposób. Jakby pół roku temu ktoś powiedział, że moja polska kuzynka będzie
spodziewała się dziecka z moim kumplem, wyśmiałbym go. Chociaż już wtedy
wiedziałem, że oboje wpadli sobie w oczy. Pokręciłem głową, wszystko co się
ostatnio działo było szalone.
- Wcale nie żałuję, że pchałem
was tak do siebie od początku – wyszczerzyłem się w ich stronę. – Można powiedzieć:
mission completed.
- Tak, tak. Przypisuj sobie nasz
związek – rudowłosa wywróciła oczami. – Jeszcze może dziecko sobie przypisz.
- Z tym sobie sami poradziliście
całe szczęście. Jakbym musiał was jeszcze instruować w robieniu dzieci… - nie zdążyłem dokończyć,
bo wszyscy wybuchli śmiechem.
__________________________
Mission completed i to dosłownie.
Za tydzień pojawię się tu z epilogiem.
Będziemy płakulkać (to słowo mnie prześladuje ostatnio :D)?
Ze smutku czy szczęścia?
Rozdział pierwszy raz od pewnego czasu napisany przed czasem.
Zwykle pisałam jeszcze kilka minut przed dodaniem, a tu wow
dwa dni wcześniej. Jestem taka dumna.
Podoba Wam się? Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę.
Buziaki i widzimy się w tym samym miejscu za tydzień :*
Buziaki i widzimy się w tym samym miejscu za tydzień :*