poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział dwudziesty

19.12.2015 r.


Agata

Obudziłam się przed siódmą, kiedy poczułam poruszające się we mnie dziecko. Odkryłam się i pogładziłam dłonią spory już brzuch. Cieszyło mnie to, że okropne mdłości i zmienne humorki to przeszłość. Chociaż w małym stopniu było tak jak wcześniej.
Leżąc w pustym łóżku westchnęłam. Dałabym wiele, by móc właśnie w tamtej chwili przytulić się do Gregora.  Moje rozmyślenia przerwał telefon. Trochę mnie zdziwiło, że ktokolwiek dzwoniłby tak wcześnie. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Halo?
- Hej, podwójna – usłyszałam radosny głos Jany. – Nie obudziłam?
- Nie – pokręciłam głową. – Mój „bonus” nie pozwolił mi dłużej spać.
- Skąd ja to znam? Mam propozycję nie do odrzucenia
- Już się boję – zaśmiałam się.
- Zjedz coś i się przebierz. Biorę Theo, przyjeżdżamy po ciebie i twój „bonus”. Jedziemy do naszych sportowców.
- Ale mi się nie chce – jęknęłam i opadłam na poduszki. – Jana, no.
- Nie ma „mi się nie chce”! No, dalej. Za jakieś dwie godziny jestem u ciebie, bo zanim Theo zje… - zarechotała.
- No dobra, już dobra.
Rozłączyłam się i wstałam z łóżka. Jasne, że stęskniłam się już za Gregorem, ale miałam takiego lenia, że w wielką chęcią leżałabym cały dzień w łóżku. Kiedy doprowadziłam się do porządku, poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Ostatnio apetyt mi się unormował i jadłam raczej to co przed ciążą. Jak myślałam na co miałam ochotę jeszcze niedawno… Fu.
- Gotowa? – kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam rozpromienioną Janę z przecierającym oczka małym chłopcem. – Ojej, urosło ci się w tym tygodniu trochę.
- Ledwo się mieszczę w ubrania. Gregi mnie zje jak zobaczy rozpiętą kurtkę.
- Nie zapniesz się?
- Zapnę, ale ledwo – westchnęłam, ale i tak się zaśmiałam.


Gregor

Pogoda jak na grudzień była iście… jesienna. Wszystko było prawie idealne. Skoki niezłe, towarzystwo też. Tuż przed serią próbną, kiedy już byliśmy na skoczni, zauważyłem jak do Egloffa przytulała się jego dziewczyna. Momentalnie pomyślałem o Agacie i o tym, że chciałbym, żeby ona się tak do mnie przytulała.
- Mam nadzieję, że myślisz o mnie – usłyszałem wesoły głos, a kiedy się odwróciłem zauważyłam uśmiechającą się Agę. Dopiero o niej pomyślałem, a teraz jest przede mną. Podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie. Do nozdrzy dotarł cudowny zapach jej ciała. Spojrzałem w jej oczy i złożyłem na jej ustach pocałunek.
- Co tu robisz? – zapytałem i pogładziłem jej policzek.
- Przyjechałam ci kibicować przecież – powiedziała z udawanym oburzeniem. – Jana mnie wyciągnęła z domu.
- Cieszę się – znów ją pocałowałem. – Jak się dziś czujecie, co? – zapytałem i położyłem dłoń na jej brzuchu.
- Och, twoje dziecko mnie obudziło o szóstej, ale wszystko jest w porządku. Gregor? – przygryzła wargę i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak? – dłoń przeniosłem na jej talię i przysunąłem ją do siebie.
- Kocham cię – szepnęła i wtuliła się we mnie. – Jestem taka szczęśliwa.
- Też cię kocham. Zmieniłaś moje życie – pogłaskałem ją po włosach.
- Hej, zakochańce - usłyszeliśmy głos należący do Ammanna, który właśnie szedł w naszą stronę z Theo na rękach, który się śmiał.  


Simon

Odwrócili się w moją stronę, a kiedy mój syn tylko zobaczył wujka Gregora od razu wyciągnął swoje rączki w jego stronę i tyle było z bawienia Theodore’a przeze mnie. Kiedy mały znalazł się na ramionach bruneta, do mojego boku przywarła Jana i pocałowała mnie w policzek. Objąłem ją i razem patrzyliśmy na to jak Deschwanden i moja kuzynka zabawiają naszego syna.
- A wy co będziecie mieć? – zapytałem, ale najwidoczniej żadne z nich nie miało pojęcia o czym mówiłem. Boże, miłość im się na mózg rzuciła czy jaki grom? – No płeć dziecka znacie?
- Aaaa – rudowłosa zaśmiała się. – Ja znam.
- Co? I mi nie powiedziałaś? – obruszył się Gregor, na co moja żona zachichotała. – Aguś, powiedz.
Agata spojrzała na Janę jakby w poszukiwaniu rady.
- No dobra – skapitulowała. – To chłopiec.
- Tak! – brunet wykonał gest triumfu. – Syn już odhaczony, teraz pozostaje dom i drzewo…
- Ej! – Agata się zaśmiała, a potem spojrzała na mnie.
- Mój syn będzie miał się z kim bawić – puściłem jej oko.
- Och, Theo – Jana westchnęła i podeszła do syna, który swoje małe rączki wplatał we włosy Agaty. – Zostaw ciocię, bo włosy straci – zaśmiała się i zabrała małego. – A wy chyba macie próbną, co?
- Chodź tu, żonka – zaśmiałem się, przyciągając Janę do siebie, pocałowałem ją i Theo, a później odciągnąłem Deschwandena od mojej kuzynki i poszliśmy robić swoje. 


Agata

Wraz z żoną mojego kuzyna i ich rocznym synkiem obserwowaliśmy poczynania chłopaków w serii próbnej. Nie było tak źle, a mogłabym nawet powiedzieć, że spisywali się nieźle. Co jakiś czas czułam jak mały poruszał się w moim brzuchu. Byłam taka szczęśliwa. Miałam cudownego mężczyznę, spodziewaliśmy się dziecka, mieliśmy świetnych przyjaciół, znów miałam matkę. Było prawie idealnie. Rodzice Gregora za to nie odezwali się ani razu odkąd był u nich. Zaczynałam utwierdzać się w przekonaniu, że to co mówił o nich Greg, było prawdą.
Uśmiechnęłam się, kiedy Jana postawiła swojego syna za ziemię, a ten podbiegł do mnie przytulił się do moich nóg. Ukucnęłam przy nim i ucałowałam go w główkę. Był cudownym dzieckiem. Położył obie swoje rączki na moim brzuchu.
- Ciocia ma w brzuszku dzidzię, wiesz? – powiedziałam z uśmiechem. – I jak już urodzę, będziesz się opiekował? – zapytałam, a chłopiec skinął głową. – Później jak już będzie większy to będziecie razem się bawić, tak?
- Oj, coś czuję, że ten duet nieźle napsoci – usłyszałam nad sobą, a kiedy podniosłam głowę zauważyłam Janę.
- Bez przesady, grzeczne dzieci nie psocą – zaśmiałam się.
- Chyba w takim razie nie mówisz o moim synu – wywróciła oczami. 


Gregor

Wieczorem razem z Simonem zabraliśmy nasze cudowne kobiety i dzieci na spacer. Może i nie mogłem jeszcze dotknąć mojego syna, ale już w tamtym momencie był dla mnie ogromnie ważny. Był częścią mojego życia. Trzymałem dłoń Agaty, kiedy szliśmy za Ammannami. Theo biegał dookoła, a za nim Simi, który co jakiś czas go unosił do góry i łaskotał. Śmiech małego był tak głośny, że wszyscy dookoła przyglądali się ich poczynaniom.
- Są cudowni, prawda? – usłyszałem głos dziewczyny, która wtuliła się w moje ramię. – Zazdroszczę Theo. On ma ojca, świetnego ojca.
- Kochanie – spojrzałem na nią. – Twój tata jest z tobą, zawsze. Kocha cię, mimo że nigdy go nie widziałaś, jest przy tobie. Na pewno się cieszy widząc cię szczęśliwą.
- O tak, jestem szczęśliwa – uśmiechnęła się szeroko. – Dziękuję – zatrzymała się i pocałowała mnie. – Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu.
- Kocham cię jak szaleniec – złożyłem pocałunek na jej czole. – Jestem szczęśliwy, że mogę założyć z tobą rodzinę.
- Będziemy najlepszą rodziną – uśmiechnęła się i jeszcze bardziej wtuliła we mnie.
Szliśmy dalej, obserwując poczynania Ammannów. Teraz Jana wygłupiała się z małym, oboje śmiali się wniebogłosy. 


Simon

Widok szczęśliwej Jany, widok starej Jany, był cudowny. Po problemach sprzed kilku miesięcy nie było śladu. Kiedy straciliśmy dziecko, było źle, ale cieszę się, że się nie poddałem i że uszanowałem i spełniłem jej prośbę. Znów między nami jest dobrze, a może będzie jeszcze lepiej? Może za jakiś czas znów postaramy się o małego brzdąca. Taką śliczną dziewczynkę, małą kopie mojej żony. Podniosłem Theo i podrzuciłem do góry.
- Jesteś świrem – usłyszałem za plecami głos Jany. – Ale moim świrem.
Spojrzałem za wleczącymi się za nami Gregorem i Agatą. Przytulali się do siebie i co jakiś czas skradali pocałunki. Nigdy nie spodziewałbym się, że to wszystko potoczy się w taki sposób. Jakby pół roku temu ktoś powiedział, że moja polska kuzynka będzie spodziewała się dziecka z moim kumplem, wyśmiałbym go. Chociaż już wtedy wiedziałem, że oboje wpadli sobie w oczy. Pokręciłem głową, wszystko co się ostatnio działo było szalone.
- Wcale nie żałuję, że pchałem was tak do siebie od początku – wyszczerzyłem się w ich stronę. – Można powiedzieć: mission completed.
- Tak, tak. Przypisuj sobie nasz związek – rudowłosa wywróciła oczami. – Jeszcze może dziecko sobie przypisz.
- Z tym sobie sami poradziliście całe szczęście. Jakbym musiał was jeszcze instruować w robieniu dzieci… - nie zdążyłem dokończyć, bo wszyscy wybuchli śmiechem.

__________________________


Mission completed i to dosłownie. 
Za tydzień pojawię się tu z epilogiem. 
Będziemy płakulkać (to słowo mnie prześladuje ostatnio :D)? 
Ze smutku czy szczęścia?
Rozdział pierwszy raz od pewnego czasu napisany przed czasem.
Zwykle pisałam jeszcze kilka minut przed dodaniem, a tu wow
dwa dni wcześniej. Jestem taka dumna. 
Podoba Wam się? Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę.
Buziaki i widzimy się w tym samym miejscu za tydzień :*

6 komentarzy:

  1. Jestem
    Matko jaki ten rozdział jest świetny! Gregor i Agata tworzą zgraną parę. I będą mieli synka! Ale, że to już prawie koniec... :( smutasek. Strasznie zżyłam się z naszymi bohaterami.
    Czekam na następny
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Wróciłam.. cała i prawie zdrowa :D Pozdrowiłam od Ciebie wszystkich Szwajcarów.. i nie tylko xD
    Przechodząc do rozdziału to jest super, ale już martwi mnie epilog. Po tym co mi ostatnio powiedziałaś, to obstawiam, że będziemy płakać ze smutku.. Chyba, że zrobisz mi niespodziankę i wszyscy będą szczęśliwi ;)
    Tak czy siak zasługują na to.. każdy z naszych bohaterów dużo przeszedł.
    Okej.. zdaje się, że mam jeszcze do nadrobienia jeden Twój rozdział, także przenoszę się tam.
    Buziaki i czekam na epilog ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Śliczny rozdział, śliczny nagłówek i... ja nie chcę, żebyś już kończyła tą historię. Smutno mi, wiesz? :(
    Gregor i Agata pasują do siebie idealnie, tworzą cudowną rodzinkę, w dodatku teraz będą mieli maluszka... chyba lepiej być nie mogło :)
    Będziemy płakać? To już się boję, co tam się będzie dziać... ale mam nadzieję, że to tylko moje głupie przeczucia :)
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem :)
    Kochana, no i po raz kolejny cudowny rozdział w Twoim wykonaniu!
    Dlaczego jak zawsze Simi swoimi tekstami wygrywa rozdział? Nie mogę przestać się uśmiechać, kiedy cały czas czytam takie coś :D
    No Gregor i Agata kolejny raz słodcy, a raczej 'podwójna' Agata :)
    Rozbawiło mnie to stwierdzenie :D
    Jak mamy płakać to ze szczęścia :') Nawet nie strasz mnie na jakikolwiek smutek..
    Czekam na epilog!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, podoba mi się! Podoba i to jeszcze jak! :D
    Jak to robisz, że do Ciebie zawsze zaglądam z ogromną ochotą? :D To chyba ten talent. ^^
    Rozdział jest przecudny! *.*
    Wszystko zaczyna się układać.
    Dziecko Agaty i Gregora rośnie i swymi ruchami nie daje zapomnieć o tym, że poniekąd jest już wśród nich. ;) A co do płci... Biedny Gregor, nie miał pojęcia, że pod sercem jego ukochanej, spoczywa mały chłopczyk.. Ach, przebiegła Agata. ^^ Ciekawi mnie, czy Greg faktycznie zasadzi drzewo... ^^
    Co do Simiego i Jany... Bez zmian. Zawsze zakochani, oddani sobie i swojemu dziecku. ♥ Jest tak, jakby ta sytuacja z ciążą i poronieniem nie miała miejsca. :) Wiadomo, że człowiek tego nie zapomni, ale musi iść do przodu. :)
    Jestem bardzo, bardzo, bardzo pozytywnie nastawiona do życia naszych bohaterów. :)
    Co do epilogu... NIE ZGADZAM SIĘ! Pokochałam ich każdą cząstką siebie i nie będę potrafiła się z nimi rozstać. :( To wszystko Twoja wina! Zbyt pięknie ich wykreowałaś! ;)
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj, Kochana! ;*
    Yaaay, jaki piękny wystrój! *-*
    Ależ Gregor będzie mieć niespodziankę, jak dowie się, że będzie miał synka! Oho, ciekawe, czy pójdzie śladami taty i zostanie skoczkiem! ;D
    Kochana, nieeee... Tylko nie epilog, ja nie chcę!
    Nie, nie, nie! Powiedz, że przygoda z tym opowiadaniem będzie trwać jeszcze baaaaaardzo długo, proszę. ;c

    OdpowiedzUsuń