Agata
Wszyscy wyjeżdżali z Hinterzarten
zadowoleni. Wyjątkiem byłam ja.
Doskonale zdawałam sobie sprawę,
że na drodze stoi jeszcze Courchevel, ale to był bardzo nieistotny fakt.
Wszyscy uważali mnie za bardzo silną i odważną osobę, za taką, która potrafiła
sobie poradzić w każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Uważali, że
nie ma dla mnie nic, co by mnie przerosło i przeraziło. Prawda była taka, że
nawet jeśli poradziłam sobie z sytuacjami, które ostatnio miały miejsce w moim
życiu, nie radziłam sobie ze strachem. Panicznie bałam się spotkania z rodziną.
Nigdy nie miałam pojęcia, że gdzieś na świecie jeszcze jest ktoś, uważałam, że
miałam tylko mamę i nikogo więcej. Byłam zamknięta w maleńkim świecie, do
którego nikt nie miał prawa wstępu. Teraz wszystko się zmieniło, wyrwałam się
spod maminego klosza i ruszyłam w świat. Poznałam kuzyna, który od samego
początku stał się dla mnie oparciem, rozumiał mnie i po prostu był. Czasami
bałam się, że zniknie. Tak jak wszystko innego co w przeszłości sprawiało, że
czułam się szczęśliwa. Przede mną także stała wielka niewiadoma, Gregor. Nie
miałam pojęcia czego powinnam oczekiwać i, czy powinnam oczekiwać czegokolwiek.
Zdawałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam ale przecież to było
niedorzeczne. Nie można tak po prostu się w kimś zakochać. Staje przed tobą, a
ty rozpadasz się. Czy to normalne? Czy powinnam coś zrobić? Nie miałam też
przecież pewności, że i on chociażby mnie lubił. No dobrze, wiedziałam, że mnie
lubił, ale nie w ten sposób.
Kiedy przed oczami pojawiło się Courchevel,
czułam się dziwnie. Dobrze, a jednocześnie paskudnie. Sama nie byłam pewna
dlaczego. Ostatnie podróżowanie mnie męczyło i zdecydowanie nie lubiłam co
tydzień znajdować się w innym miejscu.
- Pięknie tu – westchnął Egloff,
stając obok mnie i wpatrując się w górski widok. – Nie to co Einsiedeln i
Engelberg, ale daje radę – wzruszył ramionami i ruszył dalej.
Jakżeby inaczej. Chyba każdy
Szwajcar miał totalnego fioła na punkcie ojczyzny. Chociaż nie powinnam się
dziwić, sama uważałam, że Polska była najcudowniejsza.
Dni mijały szybko i nawet nie
zdołałam zauważyć, kiedy opuściliśmy Francję i znaleźliśmy się w upragnionej
Szwajcarii. Zadziwiałam sama siebie. Przez tyle dni stresowałam się jak przed
maturą ustną z języka polskiego, na którą i tak miałam ochotę nie pójść, a
kiedy przyszło co do czego czułam się świetnie jak podczas matury z
niemieckiego. Porównywanie uczuć w takiej sytuacji do uczuć towarzyszących przy
maturze nie było może najtrafniejsze, aczkolwiek chyba w moim życiu nie było
zbyt stresujących momentów. Od razu, gdy pojawiliśmy się w Einsiedeln, a
chłopacy się rozpakowali, zostałam porwana przez Deschwandena. W końcu miał
mnie zabrać na spacer, więc nawet nie protestowałam. Chociaż… Czy mogłabym
protestować, kiedy był obok? Nie sądzę.
- Przyznaję rację – powiedziałam,
kiedy przechadzaliśmy się uliczkami malowniczej miejscowości. – Cudowne miejsce
to twoje Einsiedeln. Czuję się tu lepiej niż w Courchevel czy Hinterzarten.
- Jesteś Szwajcarką – uśmiechnął
się delikatnie, co spowodowało, że po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło.
– Swoją drogą, Einsiedeln to miejsce, w którym zaprzyjaźniłem się z Simonem.
Potrzebowałem pomocy, a on nie wahał się ani chwili.
- Simi jest… - uniosłam kąciki
ust. – Niesamowity w każdym stopniu. Chyba nie znałam nigdy tak cudownej osoby,
cieszę się, że jest moim bratem. Mogę na niego liczyć.
- Potrafi rozbawić jak mało kto –
dodał brunet, na co zachichotałam. Miał rację, Ammann rozbrajał każdego. Przy
nim nikt nie miał prawa się smucić. – Poza tym… Zdaje się rozumieć każdego. Nie
ma człowieka, który by go nie lubił. Wszyscy go szanują i chcą wzorować na nim.
Też się staram.
- Być jak on? Jesteś idealny taki
jaki jesteś – spojrzał na mnie zaskoczony. Sama również byłam zaszokowana
łatwością z jaką potrafiłam mówić o czymś, co jakiś czas temu było jedynie
myślą, którą próbowałam zagłuszyć.
Gregor
- Nie jestem, chcesz wiedzieć
dlaczego? – zapytałem, a ona jedynie pokiwała głową. Wziąłem głęboki oddech i
spojrzałem na nią. – Pamiętasz, kiedy Simon powiedział ci, że nie miałem
łatwego dzieciństwa? Chciałbym ci powiedzieć co miał na myśli – widziałem na
spoglądała na mnie zaciekawionym wzrokiem. Ja swój spuściłem, kiedy szliśmy
dalej. Ufałem jej, więc mogłem jej opowiedzieć o wszystkim. – Kiedy miałem
cztery lata na świat przyszła moja malutka siostrzyczka, była cudowna, wszyscy
się nią zachwycali. Uwielbiałem ją, była moim oczkiem w głowie, ale niestety…
Kilka miesięcy po swoich narodzinach, zmarła. Moi rodzice się załamali, byli
zdruzgotani i nie mogli pojąć jak to wszystko mogło się wydarzyć. Starali się być
silni, jeszcze wtedy zależało im. Później odpuścili, z wszystkim, a zwłaszcza
ze mną. Byłem dzieckiem, które im przeszkadzało. Nie chcieli mnie, ale nie
mogli też się mnie pozbyć. Nigdy ich nie było przy mnie, na matkę nie mogłem
liczyć nigdy. Dorastałem sam, uczyłem się wszystkiego bez nich, bo nie
pomogliby mi nawet, gdybym prosił. Ojciec czasem się nawet odzywał, ale nie
było go często w domu. Byłem dlatego zdany na siebie. Nie sprawiałem im
problemów, więc raz ojciec zabrał mnie na trening na skocznię. Od razu zakochałem
się w skakaniu, trener dzieciaków stwierdził, że mógłby mi pomóc, pokierować
mną nieco. To był błąd według rodziców. Uważali, że nie powinienem się brać za
skoki, że powinienem być jak inni normalni chłopcy. Wtedy się pogorszyło, ale
na całe szczęście z problemami radziłem sobie
na treningach, tam zapominałem. Właściwie nadal tak jest, kiedy jestem na
jakimś zakręcie w życiu, trenuję. Wracając… Później poznałem Simona, a jakiś
czas później jego rodziców. Wtedy chyba zacząłem być nieco szczęśliwszy. Mam
Simona, czyli twoja ciocia, była cudowna dla mnie. Wspierała mnie i pomagała w
momentach, w których nie było przy mnie moich rodziców. Tak samo pan Heinrich,
był takim autorytetem. Wciąż jest, wiesz? Chciałbym być takim ojciec kiedyś jak
on. Zaraz po osiemnastce, wyprowadziłem się i z rodzicami widuję się bardzo
rzadko – spojrzałem na nią. Wpatrywała się we mnie w szaleńczą intensywnością,
przez co kolana mi miękły. Chyba rozumiała, albo chociaż starała się. Jedyne
czego chciałem to, żeby nie uciekła.
- Nie mam pojęcia co powiedzieć.
Chyba żadne słowo nie pomoże w tej sytuacji – westchnęła. – Cieszę się, że mi o
tym powiedziałeś.
- Ufam ci – szepnąłem i zatrzymałem
się na środku chodnika. Agata przywarła do mnie swoim ciałem, uwielbiałem kiedy
to robiła. Czułem się wtedy tak cholernie dobrze. Pogłaskałem ją po włosach,
czując jak po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Co ona ze mną
wyprawiała?
Simon
Agata i Gregor zniknęli dobrą
godzinę temu. Powiedzieli mi tylko, że idą na spacer. Za dużo to od nich nie
wyciągnąłem, ale chyba działo się dobrze. Konkurs zbliżał się wielkimi krokami,
a kwalifikacje i seria próbna jeszcze większymi. Miałem nadzieję, że Gregor się
nie spóźni, bo będąc z moją siostrzyczką wszystko było możliwe. Właśnie wziąłem
się za rozciąganie, kiedy ujrzałem moją ukochaną, która szła w moją stronę z
synem na rękach. Od razu wziąłem ją w ramiona, tęskniłem za nią. Matko jedyna,
czy kiedykolwiek przestanę się tak czuć? Mam nadzieję, że nie. Pocałowałem ją w
usta, a później w czoło, oba policzki i nos. W końcu była obok, brakowało mi
tego. Theo także został obsypany całusami przez swojego tatusia. Byłem dumny,
że udało mi się (z pewną pomocą Jany) stworzyć tego małego potworka. Był
najważniejszy. Spędziliśmy chwilę rozmawiając i obdarowując się raz po raz
pocałunkami.
Chwilę później do wioski skoczków
wrócili zakochani. Świergotali sobie,
nawet nie zwracając na nas uwagi. Chyba cię dobrze działo, oj tak. Aga pierwsza
wyrwała się z amoku i radosnym krokiem podeszła do nas.
- Czyżby kobieta, która skradła
serce mojego brata? – uśmiechnęła się szeroko, patrząc na moją ukochaną. Jana
skinęła głową. – Agata.
- Jana. Miło cię w końcu poznać.
Simi ciągle o tobie opowiadał – wywróciła oczami. – Czasem się zastanawiam, czy
nie powinnam być zazdrosna – zaśmiała się.
- O to się nie martw, bo mi
opowiadał o tobie – machnęła ręką i spojrzała na Theodore’a, który wpatrywał
się w nią swoimi dużymi oczami. – Hej, Theo – uśmiechnęła się i złapała malutką
dłoń mojego potomka, na co ten głośno się roześmiał. Polubił ją od razu.
Wyciągnął do niej rączki, a ta bez większego zastanowienia wzięła go na ręce.
Mały przytulił się do niej, a Aga uśmiechała się szeroko.
Agata
Theo był cudowny, taki słodki i
uroczy chłopiec. W momentach takich jak ten, człowiek myśli sobie, że chciałby
takiego malucha. Tylko czy aby teraz?
Podczas kwalifikacji i serii
próbnej, razem z Janą i Theo poszliśmy coś zjeść, bo moje burczenie w brzuchu
słyszeli chyba wszyscy. Kiedy wróciłyśmy trwał właśnie konkurs. Zdałam sobie
wtedy sprawę, że można jeść naprawdę długo, a zgłasza jak się jest rocznym
dzieckiem. Przyglądałyśmy się skokom, Gregor radził sobie świetnie. Nie wiedziałam
czy to zasługa skoczni czy innych czynników, ale byłam z niego dumna. Po
pierwszej serii był szósty, ale wierzyłam, że da z siebie jeszcze więcej, bo
stać go na to i być może wygra.
Moje przypuszczenia i nadzieje
się sprawdziły. Wygrał! Był pierwszy, a ja miałam nieodpartą ochotę rzucić się
w jego ramiona i pocałować. Musiałam się opanować, przecież to nienormalne.
Zaraz po dekoracji, zauważyłam jak szedł w moją stronę z uśmiechem, a moje
serce przyśpieszyło.
Gregor
- Udało mi się! – powiedziałem,
kiedy ujrzałem anioła o rudych włosach. Przylgnęła do mnie swoim ciałem. Dalej
trzymając w ręku narty, objąłem ją. Nie chciałem jej wypuszczać, ani teraz ani…
Nigdy. Poczułem jak dłonią przejeżdżała po moich plecach, przeszedł mnie wtedy
dreszcz. Już nawet zapomniałem jak cudownie się czułem, kiedy była przy mnie.
Jej dotyk… Łaknąłem go.
- Mówiłam? – spojrzała w moje
oczy z szerokim uśmiechem. – Jesteś niesamowity, Gregor. Nawet nie wiesz jak
się cieszę.
- Wiem – uśmiechnąłem się do
niej. Było mi tak dobrze, że kompletnie zapomniałem o otaczającym nas świecie,
ale to nie miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia, kiedy obok mnie była
Agata. Matko, ja ją kochałem. Jak szaleniec. – Aga? – spojrzała na mnie
pytająco. Była tak blisko, wciąż wtulona we mnie. Mogłoby tak zostać już na
zawsze? – Dziękuję
- Za co?
- Dziękuję, że jesteś
- Zawsze będę – uniosła kąciki
ust. – Mam nadzieję, że wiesz o tym
- Ja też będę przy tobie zawsze.
Możesz na mnie liczyć – powiedziałem prawie szeptem. Miałem niepohamowaną
ochotę ją pocałować, ale bałem się. Znów.
Zabrałem dłoń z jej pleców i
przeniosłem na policzek. Patrzyła na mnie, a ja nie mogłem już dłużej zwlekać,
nie mogłem… Po prostu nie dawałem sobie rady wciąż trzymając się zbyt daleko od
niej. Nie chciałem przyjaźni, pragnąłem czegoś więcej. Pieprzyć to! Zbliżyłem się do niej i pocałowałem najdelikatniej jak
tylko potrafiłem. Sam nie wiedziałem czego się spodziewałem. Spojrzałem na nią,
wciąż trzymając moje usta przy jej. Uśmiechnęła się i także mnie pocałowała.
- Chciałem zrobić to już dawno –
powiedziałem z szerokim uśmiechem. Nie potrafiłem go opanować. Cieszyłem się
jak idiota.
- Ja też – westchnęła ze
śmiechem.
- Musisz wiedzieć, że odkąd się
pojawiłaś… Wszystko się zmieniło. Każdy dzień był lepszy od poprzedniego.
Wstawałem z uśmiechem na ustach, kładłem się z uśmiechem. Nie potrafiłem
trzymać się z dala, a próbowałem – powiedziałem, a dziewczyna przyglądała mi
się badawczo. – Kocham cię, Agato. – wyszeptałem. – Wiem, że to szybko, ale nic
nie poradzę na to, że zawróciłaś mi w głowie.
Simon
- No w końcu! – powiedziałem z
zadowoleniem przyglądając się tej miłosnej scenie. - Myślałem już, że się zestarzeję, zanim
cokolwiek…
- Ty to musisz wszystko psuć,
wiesz? – pokręciła głową Jana i wtuliła się w moje ramię. – Nie chcę ci nawet
przypominać co powiedziałeś chwilę po tym jak przyjęłam twoje oświadczyny.
- Oj, cicho już – zaśmiałem się.
Wyglądali cudownie. Dziwiłem się
sobie, że nawet tak myślałem. Matko jedyna, romantyzm dnia dzisiejszego chyba
na mnie przeszedł.
Siedzieli sobie wtulenie w siebie
i rozmawiali, co jakiś czas skradając pocałunki sobie nawzajem. Widziałem ich
doskonale, kiedy i ja siedziałem z moją ukochaną oraz owocem naszej
bezgranicznej miłości.
________________________________
Cześć ♥
Chyba jestem zadowolona. Takie oto coś wyszło spod moich paluszków.
Greg chyba Was posłuchał :D Agunia zrozumiała i jest dobrze.
Na razie jest dobrze.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie cały dzień wiało. Cudowne życie na północy -,-
Nie pozdrawiam pogody XD
+ Ostatnio oglądałam opinie o Małyszu i nasz kochany Simi powiedział (po polsku!): "Adam Małysz i wszystko jasne" :D ♥ Dlaczego pewne rzeczy widzę tak późno?
Dobra, dobra.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie cały dzień wiało. Cudowne życie na północy -,-
Nie pozdrawiam pogody XD
+ Ostatnio oglądałam opinie o Małyszu i nasz kochany Simi powiedział (po polsku!): "Adam Małysz i wszystko jasne" :D ♥ Dlaczego pewne rzeczy widzę tak późno?
Dobra, dobra.
Buziaki, kochane Wy moje :*
Komentujesz = Motywujesz :)
Komentujesz = Motywujesz :)
Jestem :)
OdpowiedzUsuńNareszcie! Nie tylko Simon myślał, że się zestarzeje zanim nasza zakochana dwójka do czegoś się przyzna! A tu proszę.. szczerze? Jestem trochę zaskoczona, ale życzę im wszystkiego dobrego :)
Na razie jest dobrze, chociaż nie wiadomo czy długo tak będzie. Jak powszechnie wiadomo, w opowiadaniach lubi się psuć. Oby jednak nie tym razem.
Pozdrawiam, buziaki :*
Jesteeem :)
OdpowiedzUsuńJakie to jest cuda ! *_*
Nareszcie to zrobili. Nie dziwię się reakcja Simona :D W końcu doczekał się tego na co czekał ogrom czasu. Theo jest naprawdę słodki ;)
Co do pogodny to z domu wyszłam tylko i wyłącznie do kościoła, ale uważam to również za błąd gdyż ledwo szłam :')
Czekam na więcej oczywiście.
Buziaki kochana :*
Melduje się :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Także wiesz... narzekań nie przyjmuję. Ale dobrze, że chociaż sama (w końcu) jesteś zadowolona :)
No nareszcie! Jezu, ja już myślałam, że się nie doczekam :D Mam nadzieję, że między naszymi gołąbeczkami zawsze będzie tak kolorowo, jak dzisiaj. I że nie wpadniesz na jakiś genialny pomysł, żeby to psuć. Nie pozwalam! :D
Theo to taki mały słodziak. Jak każdy maluch. Nic, tylko przytulać i przytulać ^^
Pogoda nie zasłużyła na pozdrowienia xD U mnie jakoś strasznie nie wiało, ale za to deszcz musiał zrobić swoje -.-
Czekam na kolejne cudeńka!
Buziaki :**
Hej! ;))
OdpowiedzUsuńA oto dzieło wydostało się spod Twoich paluszków! ;D
Theo jest taki kochaniutki. Ojejeje. ♥ Zakochałam się, chcę go jak najwięcej! ;D
I jeeeeeeeeeeeest! ;D Greg wreszcie poszedł po rozumek do głowy i stało się. ^^ Mam nadzieję, że to wszystko pomiędzy nimi tak zostanie i będzie takie piękne! ♥
Buźka. ;** Trzymaj się, żeby te wiatry Cię tam nie porwały! ;D
Jestem i tutaj. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, oj bardzo! :D
Dopiero przed chwilką pisałam, że czekam na spacer. I nadszedł spacer. Spacer i niebywałe otwarcie Gregora. Niebywałe otwarcie i niebywała prawda... Nic, co przeczytałam wcześniej nie przychodziło mi do głowy. :o Jestem w szoku.
Wychodzi na to, że nie tylko Agata jest twarda. Gregor również. ^^
Jejku, w końcu przyznał się do swoich uczuć! W końcu oboje się przyznali. ♥ I to dzięki zwycięstwu! Niby mała rzecz, a jednak cieszy. ;)
W poprzednim rozdziale wspomniałam, że Simon musi uważać na to, by nie zapomnieć o swojej drugiej połówce. I nie zapomniał. ^^ Taki chwile, nawet przed zawodami są bardzo cenne. ♥♥
Czekam na kolejny! ♥
Buźka! :*
Hej! Przepraszam za nieobecność pod poprzednim rozdziałem, ale kurczę, tak szybko dodałaś nowy, że nie zdążyłam skomentować :D Tyle się dzieje! Gregor wreszcie przestał się czaić i wziął sprawy w swoje ręce - ogromne brawa dla tego pana! Wygrany konkurs dobrze na niego wpłynął, więc niech wygrywa częściej. Agacie na pewno teraz będzie łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji życiowej, skoro wie, że on odwzajemnia jej uczucia i zawsze ją wesprze. Simon jest cudownym kuzynem, ale kuzyn to jednak kuzyn, a druga połówka to zupełnie co innego. Kibicuję im z całego serduszka <3 Martwi mnie jedynie to, co napisałaś pod rozdziałem. "Na razie jest dobrze"? Aż się boję, jakie wydarzenia zaplanowałaś na dalszy ciąg tej historii, skoro tak mówisz. Boję się, ale oczywiście chcę jakąś nowość jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńCałuję! ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńTak!!! :D
Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ten rozdział jest genialny! Nie da się tutaj nic więcej powiedzieć, no po prostu nie ma takiego określenia, które pozwoliło by na to, aby to opisać. To jest perfekcyjne!!! :)
Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy Gregor wziął sprawy w swoje ręce. No i bardzo dobrze ;) widać, że Agata również jest szczęśliwa :)
Simon jest niesamowitym człowiekiem. Miło się patrzy na niego i na Jane :) no i jeszcze mały Theo :D
Ale, ale... Jak to "na razie jest dobrze"?
Zaczynam się bać...
Pozdrawiam Kochana i weny ;)
Buziaki ;*
Jestem, czytam i uśmiecham się jak głupi do sera :-)
OdpowiedzUsuńNareszcie Gregor pocałował Agatę. No i tak fajnie czytać o szczęściu Simona i Jany. Chyba każdy marzy o takiej miłości. Ach i ten słodziak Theo. Agata też może sobie takiego kiedyś sprawić. Rozdział super, nie ma się do czego przyczepić. Domyślam się, że niedługo przestanie być tak cukierkowo. W każdym bądź razie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam :-)
Kochana, cudo!
OdpowiedzUsuńWreszcie się pocałowali! Chyba z tego faktu jestem najbardziej zadowolona :D Gregor wahał się, ale na szczęście to zrobił i widać żadne tego absolutnie nie żałuje :)
Simi ma słodkiego synka ^^ Nie wiem dlaczego, ale zawsze w opowiadaniach uwielbiam małe dzieci, jakoś dziwnie rozczulają.
Ja również kocham konkursy w Szwajcarii. Mają swój niesamowity urok :)
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***