poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział dziewiąty

Agata

Wszyscy wyjeżdżali z Hinterzarten zadowoleni. Wyjątkiem byłam ja.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, że na drodze stoi jeszcze Courchevel, ale to był bardzo nieistotny fakt. Wszyscy uważali mnie za bardzo silną i odważną osobę, za taką, która potrafiła sobie poradzić w każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Uważali, że nie ma dla mnie nic, co by mnie przerosło i przeraziło. Prawda była taka, że nawet jeśli poradziłam sobie z sytuacjami, które ostatnio miały miejsce w moim życiu, nie radziłam sobie ze strachem. Panicznie bałam się spotkania z rodziną. Nigdy nie miałam pojęcia, że gdzieś na świecie jeszcze jest ktoś, uważałam, że miałam tylko mamę i nikogo więcej. Byłam zamknięta w maleńkim świecie, do którego nikt nie miał prawa wstępu. Teraz wszystko się zmieniło, wyrwałam się spod maminego klosza i ruszyłam w świat. Poznałam kuzyna, który od samego początku stał się dla mnie oparciem, rozumiał mnie i po prostu był. Czasami bałam się, że zniknie. Tak jak wszystko innego co w przeszłości sprawiało, że czułam się szczęśliwa. Przede mną także stała wielka niewiadoma, Gregor. Nie miałam pojęcia czego powinnam oczekiwać i, czy powinnam oczekiwać czegokolwiek. Zdawałam sobie sprawę, że się w nim zakochałam ale przecież to było niedorzeczne. Nie można tak po prostu się w kimś zakochać. Staje przed tobą, a ty rozpadasz się. Czy to normalne? Czy powinnam coś zrobić? Nie miałam też przecież pewności, że i on chociażby mnie lubił. No dobrze, wiedziałam, że mnie lubił, ale nie w ten sposób. 
Kiedy przed oczami pojawiło się Courchevel, czułam się dziwnie. Dobrze, a jednocześnie paskudnie. Sama nie byłam pewna dlaczego. Ostatnie podróżowanie mnie męczyło i zdecydowanie nie lubiłam co tydzień znajdować się w innym miejscu.
- Pięknie tu – westchnął Egloff, stając obok mnie i wpatrując się w górski widok. – Nie to co Einsiedeln i Engelberg, ale daje radę – wzruszył ramionami i ruszył dalej.
Jakżeby inaczej. Chyba każdy Szwajcar miał totalnego fioła na punkcie ojczyzny. Chociaż nie powinnam się dziwić, sama uważałam, że Polska była najcudowniejsza.
Dni mijały szybko i nawet nie zdołałam zauważyć, kiedy opuściliśmy Francję i znaleźliśmy się w upragnionej Szwajcarii. Zadziwiałam sama siebie. Przez tyle dni stresowałam się jak przed maturą ustną z języka polskiego, na którą i tak miałam ochotę nie pójść, a kiedy przyszło co do czego czułam się świetnie jak podczas matury z niemieckiego. Porównywanie uczuć w takiej sytuacji do uczuć towarzyszących przy maturze nie było może najtrafniejsze, aczkolwiek chyba w moim życiu nie było zbyt stresujących momentów. Od razu, gdy pojawiliśmy się w Einsiedeln, a chłopacy się rozpakowali, zostałam porwana przez Deschwandena. W końcu miał mnie zabrać na spacer, więc nawet nie protestowałam. Chociaż… Czy mogłabym protestować, kiedy był obok? Nie sądzę.
- Przyznaję rację – powiedziałam, kiedy przechadzaliśmy się uliczkami malowniczej miejscowości. – Cudowne miejsce to twoje Einsiedeln. Czuję się tu lepiej niż w Courchevel czy Hinterzarten.
- Jesteś Szwajcarką – uśmiechnął się delikatnie, co spowodowało, że po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. – Swoją drogą, Einsiedeln to miejsce, w którym zaprzyjaźniłem się z Simonem. Potrzebowałem pomocy, a on nie wahał się ani chwili.
- Simi jest… - uniosłam kąciki ust. – Niesamowity w każdym stopniu. Chyba nie znałam nigdy tak cudownej osoby, cieszę się, że jest moim bratem. Mogę na niego liczyć.
- Potrafi rozbawić jak mało kto – dodał brunet, na co zachichotałam. Miał rację, Ammann rozbrajał każdego. Przy nim nikt nie miał prawa się smucić. – Poza tym… Zdaje się rozumieć każdego. Nie ma człowieka, który by go nie lubił. Wszyscy go szanują i chcą wzorować na nim. Też się staram.
- Być jak on? Jesteś idealny taki jaki jesteś – spojrzał na mnie zaskoczony. Sama również byłam zaszokowana łatwością z jaką potrafiłam mówić o czymś, co jakiś czas temu było jedynie myślą, którą próbowałam zagłuszyć.


Gregor

- Nie jestem, chcesz wiedzieć dlaczego? – zapytałem, a ona jedynie pokiwała głową. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na nią. – Pamiętasz, kiedy Simon powiedział ci, że nie miałem łatwego dzieciństwa? Chciałbym ci powiedzieć co miał na myśli – widziałem na spoglądała na mnie zaciekawionym wzrokiem. Ja swój spuściłem, kiedy szliśmy dalej. Ufałem jej, więc mogłem jej opowiedzieć o wszystkim. – Kiedy miałem cztery lata na świat przyszła moja malutka siostrzyczka, była cudowna, wszyscy się nią zachwycali. Uwielbiałem ją, była moim oczkiem w głowie, ale niestety… Kilka miesięcy po swoich narodzinach, zmarła. Moi rodzice się załamali, byli zdruzgotani i nie mogli pojąć jak to wszystko mogło się wydarzyć. Starali się być silni, jeszcze wtedy zależało im. Później odpuścili, z wszystkim, a zwłaszcza ze mną. Byłem dzieckiem, które im przeszkadzało. Nie chcieli mnie, ale nie mogli też się mnie pozbyć. Nigdy ich nie było przy mnie, na matkę nie mogłem liczyć nigdy. Dorastałem sam, uczyłem się wszystkiego bez nich, bo nie pomogliby mi nawet, gdybym prosił. Ojciec czasem się nawet odzywał, ale nie było go często w domu. Byłem dlatego zdany na siebie. Nie sprawiałem im problemów, więc raz ojciec zabrał mnie na trening na skocznię. Od razu zakochałem się w skakaniu, trener dzieciaków stwierdził, że mógłby mi pomóc, pokierować mną nieco. To był błąd według rodziców. Uważali, że nie powinienem się brać za skoki, że powinienem być jak inni normalni chłopcy. Wtedy się pogorszyło, ale na całe szczęście z problemami radziłem sobie na treningach, tam zapominałem. Właściwie nadal tak jest, kiedy jestem na jakimś zakręcie w życiu, trenuję. Wracając… Później poznałem Simona, a jakiś czas później jego rodziców. Wtedy chyba zacząłem być nieco szczęśliwszy. Mam Simona, czyli twoja ciocia, była cudowna dla mnie. Wspierała mnie i pomagała w momentach, w których nie było przy mnie moich rodziców. Tak samo pan Heinrich, był takim autorytetem. Wciąż jest, wiesz? Chciałbym być takim ojciec kiedyś jak on. Zaraz po osiemnastce, wyprowadziłem się i z rodzicami widuję się bardzo rzadko – spojrzałem na nią. Wpatrywała się we mnie w szaleńczą intensywnością, przez co kolana mi miękły. Chyba rozumiała, albo chociaż starała się. Jedyne czego chciałem to, żeby nie uciekła.
- Nie mam pojęcia co powiedzieć. Chyba żadne słowo nie pomoże w tej sytuacji – westchnęła. – Cieszę się, że mi o tym powiedziałeś.
- Ufam ci – szepnąłem i zatrzymałem się na środku chodnika. Agata przywarła do mnie swoim ciałem, uwielbiałem kiedy to robiła. Czułem się wtedy tak cholernie dobrze. Pogłaskałem ją po włosach, czując jak po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Co ona ze mną wyprawiała?


Simon

Agata i Gregor zniknęli dobrą godzinę temu. Powiedzieli mi tylko, że idą na spacer. Za dużo to od nich nie wyciągnąłem, ale chyba działo się dobrze. Konkurs zbliżał się wielkimi krokami, a kwalifikacje i seria próbna jeszcze większymi. Miałem nadzieję, że Gregor się nie spóźni, bo będąc z moją siostrzyczką wszystko było możliwe. Właśnie wziąłem się za rozciąganie, kiedy ujrzałem moją ukochaną, która szła w moją stronę z synem na rękach. Od razu wziąłem ją w ramiona, tęskniłem za nią. Matko jedyna, czy kiedykolwiek przestanę się tak czuć? Mam nadzieję, że nie. Pocałowałem ją w usta, a później w czoło, oba policzki i nos. W końcu była obok, brakowało mi tego. Theo także został obsypany całusami przez swojego tatusia. Byłem dumny, że udało mi się (z pewną pomocą Jany) stworzyć tego małego potworka. Był najważniejszy. Spędziliśmy chwilę rozmawiając i obdarowując się raz po raz pocałunkami.
Chwilę później do wioski skoczków wrócili zakochani. Świergotali sobie, nawet nie zwracając na nas uwagi. Chyba cię dobrze działo, oj tak. Aga pierwsza wyrwała się z amoku i radosnym krokiem podeszła do nas.
- Czyżby kobieta, która skradła serce mojego brata? – uśmiechnęła się szeroko, patrząc na moją ukochaną. Jana skinęła głową. – Agata.
- Jana. Miło cię w końcu poznać. Simi ciągle o tobie opowiadał – wywróciła oczami. – Czasem się zastanawiam, czy nie powinnam być zazdrosna – zaśmiała się.
- O to się nie martw, bo mi opowiadał o tobie – machnęła ręką i spojrzała na Theodore’a, który wpatrywał się w nią swoimi dużymi oczami. – Hej, Theo – uśmiechnęła się i złapała malutką dłoń mojego potomka, na co ten głośno się roześmiał. Polubił ją od razu. Wyciągnął do niej rączki, a ta bez większego zastanowienia wzięła go na ręce. Mały przytulił się do niej, a Aga uśmiechała się szeroko.


Agata

Theo był cudowny, taki słodki i uroczy chłopiec. W momentach takich jak ten, człowiek myśli sobie, że chciałby takiego malucha. Tylko czy aby teraz?
Podczas kwalifikacji i serii próbnej, razem z Janą i Theo poszliśmy coś zjeść, bo moje burczenie w brzuchu słyszeli chyba wszyscy. Kiedy wróciłyśmy trwał właśnie konkurs. Zdałam sobie wtedy sprawę, że można jeść naprawdę długo, a zgłasza jak się jest rocznym dzieckiem. Przyglądałyśmy się skokom, Gregor radził sobie świetnie. Nie wiedziałam czy to zasługa skoczni czy innych czynników, ale byłam z niego dumna. Po pierwszej serii był szósty, ale wierzyłam, że da z siebie jeszcze więcej, bo stać go na to i być może wygra.
Moje przypuszczenia i nadzieje się sprawdziły. Wygrał! Był pierwszy, a ja miałam nieodpartą ochotę rzucić się w jego ramiona i pocałować. Musiałam się opanować, przecież to nienormalne. Zaraz po dekoracji, zauważyłam jak szedł w moją stronę z uśmiechem, a moje serce przyśpieszyło.


Gregor

- Udało mi się! – powiedziałem, kiedy ujrzałem anioła o rudych włosach. Przylgnęła do mnie swoim ciałem. Dalej trzymając w ręku narty, objąłem ją. Nie chciałem jej wypuszczać, ani teraz ani… Nigdy. Poczułem jak dłonią przejeżdżała po moich plecach, przeszedł mnie wtedy dreszcz. Już nawet zapomniałem jak cudownie się czułem, kiedy była przy mnie. Jej dotyk… Łaknąłem go.
- Mówiłam? – spojrzała w moje oczy z szerokim uśmiechem. – Jesteś niesamowity, Gregor. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Wiem – uśmiechnąłem się do niej. Było mi tak dobrze, że kompletnie zapomniałem o otaczającym nas świecie, ale to nie miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia, kiedy obok mnie była Agata. Matko, ja ją kochałem. Jak szaleniec. – Aga? – spojrzała na mnie pytająco. Była tak blisko, wciąż wtulona we mnie. Mogłoby tak zostać już na zawsze? – Dziękuję
- Za co?
- Dziękuję, że jesteś
- Zawsze będę – uniosła kąciki ust. – Mam nadzieję, że wiesz o tym
- Ja też będę przy tobie zawsze. Możesz na mnie liczyć – powiedziałem prawie szeptem. Miałem niepohamowaną ochotę ją pocałować, ale bałem się. Znów.
Zabrałem dłoń z jej pleców i przeniosłem na policzek. Patrzyła na mnie, a ja nie mogłem już dłużej zwlekać, nie mogłem… Po prostu nie dawałem sobie rady wciąż trzymając się zbyt daleko od niej. Nie chciałem przyjaźni, pragnąłem czegoś więcej. Pieprzyć to! Zbliżyłem się do niej i pocałowałem najdelikatniej jak tylko potrafiłem. Sam nie wiedziałem czego się spodziewałem. Spojrzałem na nią, wciąż trzymając moje usta przy jej. Uśmiechnęła się i także mnie pocałowała.
- Chciałem zrobić to już dawno – powiedziałem z szerokim uśmiechem. Nie potrafiłem go opanować. Cieszyłem się jak idiota.
- Ja też – westchnęła ze śmiechem.
- Musisz wiedzieć, że odkąd się pojawiłaś… Wszystko się zmieniło. Każdy dzień był lepszy od poprzedniego. Wstawałem z uśmiechem na ustach, kładłem się z uśmiechem. Nie potrafiłem trzymać się z dala, a próbowałem – powiedziałem, a dziewczyna przyglądała mi się badawczo. – Kocham cię, Agato. – wyszeptałem. – Wiem, że to szybko, ale nic nie poradzę na to, że zawróciłaś mi w głowie.


Simon

- No w końcu! – powiedziałem z zadowoleniem przyglądając się tej miłosnej scenie. -  Myślałem już, że się zestarzeję, zanim cokolwiek…
- Ty to musisz wszystko psuć, wiesz? – pokręciła głową Jana i wtuliła się w moje ramię. – Nie chcę ci nawet przypominać co powiedziałeś chwilę po tym jak przyjęłam twoje oświadczyny.
- Oj, cicho już – zaśmiałem się.
Wyglądali cudownie. Dziwiłem się sobie, że nawet tak myślałem. Matko jedyna, romantyzm dnia dzisiejszego chyba na mnie przeszedł.
Siedzieli sobie wtulenie w siebie i rozmawiali, co jakiś czas skradając pocałunki sobie nawzajem. Widziałem ich doskonale, kiedy i ja siedziałem z moją ukochaną oraz owocem naszej bezgranicznej miłości.
________________________________


Cześć
Chyba jestem zadowolona. Takie oto coś wyszło spod moich paluszków.
Greg chyba Was posłuchał :D Agunia zrozumiała i jest dobrze.
Na razie jest dobrze.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie cały dzień wiało. Cudowne życie na północy -,-
Nie pozdrawiam pogody XD
+ Ostatnio oglądałam opinie o Małyszu i nasz kochany Simi powiedział (po polsku!): "Adam Małysz i wszystko jasne" :D ♥ Dlaczego pewne rzeczy widzę tak późno?
Dobra, dobra. 
Buziaki, kochane Wy moje :*


Komentujesz = Motywujesz :)

9 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Nareszcie! Nie tylko Simon myślał, że się zestarzeje zanim nasza zakochana dwójka do czegoś się przyzna! A tu proszę.. szczerze? Jestem trochę zaskoczona, ale życzę im wszystkiego dobrego :)
    Na razie jest dobrze, chociaż nie wiadomo czy długo tak będzie. Jak powszechnie wiadomo, w opowiadaniach lubi się psuć. Oby jednak nie tym razem.
    Pozdrawiam, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteeem :)
    Jakie to jest cuda ! *_*
    Nareszcie to zrobili. Nie dziwię się reakcja Simona :D W końcu doczekał się tego na co czekał ogrom czasu. Theo jest naprawdę słodki ;)
    Co do pogodny to z domu wyszłam tylko i wyłącznie do kościoła, ale uważam to również za błąd gdyż ledwo szłam :')
    Czekam na więcej oczywiście.
    Buziaki kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduje się :)
    Rozdział świetny! Także wiesz... narzekań nie przyjmuję. Ale dobrze, że chociaż sama (w końcu) jesteś zadowolona :)
    No nareszcie! Jezu, ja już myślałam, że się nie doczekam :D Mam nadzieję, że między naszymi gołąbeczkami zawsze będzie tak kolorowo, jak dzisiaj. I że nie wpadniesz na jakiś genialny pomysł, żeby to psuć. Nie pozwalam! :D
    Theo to taki mały słodziak. Jak każdy maluch. Nic, tylko przytulać i przytulać ^^
    Pogoda nie zasłużyła na pozdrowienia xD U mnie jakoś strasznie nie wiało, ale za to deszcz musiał zrobić swoje -.-
    Czekam na kolejne cudeńka!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! ;))
    A oto dzieło wydostało się spod Twoich paluszków! ;D
    Theo jest taki kochaniutki. Ojejeje. ♥ Zakochałam się, chcę go jak najwięcej! ;D
    I jeeeeeeeeeeeest! ;D Greg wreszcie poszedł po rozumek do głowy i stało się. ^^ Mam nadzieję, że to wszystko pomiędzy nimi tak zostanie i będzie takie piękne! ♥
    Buźka. ;** Trzymaj się, żeby te wiatry Cię tam nie porwały! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem i tutaj. ;)
    Podoba mi się to, oj bardzo! :D
    Dopiero przed chwilką pisałam, że czekam na spacer. I nadszedł spacer. Spacer i niebywałe otwarcie Gregora. Niebywałe otwarcie i niebywała prawda... Nic, co przeczytałam wcześniej nie przychodziło mi do głowy. :o Jestem w szoku.
    Wychodzi na to, że nie tylko Agata jest twarda. Gregor również. ^^
    Jejku, w końcu przyznał się do swoich uczuć! W końcu oboje się przyznali. ♥ I to dzięki zwycięstwu! Niby mała rzecz, a jednak cieszy. ;)
    W poprzednim rozdziale wspomniałam, że Simon musi uważać na to, by nie zapomnieć o swojej drugiej połówce. I nie zapomniał. ^^ Taki chwile, nawet przed zawodami są bardzo cenne. ♥♥
    Czekam na kolejny! ♥
    Buźka! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Przepraszam za nieobecność pod poprzednim rozdziałem, ale kurczę, tak szybko dodałaś nowy, że nie zdążyłam skomentować :D Tyle się dzieje! Gregor wreszcie przestał się czaić i wziął sprawy w swoje ręce - ogromne brawa dla tego pana! Wygrany konkurs dobrze na niego wpłynął, więc niech wygrywa częściej. Agacie na pewno teraz będzie łatwiej odnaleźć się w nowej sytuacji życiowej, skoro wie, że on odwzajemnia jej uczucia i zawsze ją wesprze. Simon jest cudownym kuzynem, ale kuzyn to jednak kuzyn, a druga połówka to zupełnie co innego. Kibicuję im z całego serduszka <3 Martwi mnie jedynie to, co napisałaś pod rozdziałem. "Na razie jest dobrze"? Aż się boję, jakie wydarzenia zaplanowałaś na dalszy ciąg tej historii, skoro tak mówisz. Boję się, ale oczywiście chcę jakąś nowość jak najszybciej :)
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem :)
    Tak!!! :D
    Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ten rozdział jest genialny! Nie da się tutaj nic więcej powiedzieć, no po prostu nie ma takiego określenia, które pozwoliło by na to, aby to opisać. To jest perfekcyjne!!! :)
    Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy Gregor wziął sprawy w swoje ręce. No i bardzo dobrze ;) widać, że Agata również jest szczęśliwa :)
    Simon jest niesamowitym człowiekiem. Miło się patrzy na niego i na Jane :) no i jeszcze mały Theo :D
    Ale, ale... Jak to "na razie jest dobrze"?
    Zaczynam się bać...
    Pozdrawiam Kochana i weny ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem, czytam i uśmiecham się jak głupi do sera :-)
    Nareszcie Gregor pocałował Agatę. No i tak fajnie czytać o szczęściu Simona i Jany. Chyba każdy marzy o takiej miłości. Ach i ten słodziak Theo. Agata też może sobie takiego kiedyś sprawić. Rozdział super, nie ma się do czego przyczepić. Domyślam się, że niedługo przestanie być tak cukierkowo. W każdym bądź razie czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana, cudo!
    Wreszcie się pocałowali! Chyba z tego faktu jestem najbardziej zadowolona :D Gregor wahał się, ale na szczęście to zrobił i widać żadne tego absolutnie nie żałuje :)
    Simi ma słodkiego synka ^^ Nie wiem dlaczego, ale zawsze w opowiadaniach uwielbiam małe dzieci, jakoś dziwnie rozczulają.
    Ja również kocham konkursy w Szwajcarii. Mają swój niesamowity urok :)
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń