poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział dwunasty

Simon

Obudziłem się w środku nocy, kiedy Jana mną szarpała. Wyglądała na przerażoną, więc szybko się ocknąłem. W sypialni panował półmrok, udało mi się jedynie dojrzeć jej twarz oraz dłoń na której była krew. Wyleciałem z łóżka jak oparzony i zapaliłem światło. Spojrzałem na żonę, której uda i krocze było zakrwawione. Przestraszyłem się nie na żarty. Co się stało? Podszedłem do niej, była blada.
- Zadzwoń po karetkę, proszę – wyszeptała, głęboko oddychając. – Kochanie, ja chyba poroniłam. Chyba byłam w ciąży.
Zamarłem. W ciąży? Jakiej ciąży? Spojrzałem na nią, nie wiedząc co powiedzieć.
- Proszę, Simon. Zadzwoń – poprosiła mnie.
- Zawiozę cię
- Nie, ktoś przecież musi zostać z Theo – powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
Nic nie odpowiedziałem, tylko złapałem za telefon i wybrałem numer alarmowy. Strasznie się bałem. Może dla niektórych to była głupie, ale naprawdę byłem przerażony. Nic takiego wcześniej się nie zdarzyło i miałem nadzieję, że już nigdy nie będę musiał widzieć Jany w takim stanie.


Gregor

Kiedy się obudziłem, obok nie było Agaty. Zdziwiłem się, bo przecież zawsze to ja wstawałem najwcześniej ze wszystkich. Zastałem ją w kuchni, gdzie siedziała przy szklance wody. Wyglądała na zmartwioną. Kiedy usiadłem na krześle obok niej, dopiero mnie zauważyła. Nic nie powiedziała, tylko się we mnie wtuliła. Pogładziłem jej włosy i pocałowałem w czoło.
- Co się stało? – zapytałem po pewnym czasie. Aga ciężko westchnęła i odsunęła ode mnie.
- Jana jest w szpitalu – powiedziała i wzruszyła ramionami. – Właściwie więcej nie wiem. Simon był przerażony i nie mogłam od niego nic wyciągnąć.
- Wszystko na pewno będzie dobrze – powiedziałem i złapałem za jej dłoń. – Chcesz tam jechać?
- Najpierw musiałabym zadzwonić do Simona.
- To dzwoń – pocałowałem ją. – Ja w tym czasie się ubiorę.
Wróciłem do sypialni. Zastanawiałem się co się stało, bo przecież poprzedniego dnia była tu i wszystko było w jak najlepszym porządku. Miałem jednak nadzieję, że nic poważnego się nie stało. Kiedy się przebierałem, do pokoju weszła Aga i zlustrowała mnie wzrokiem. Uśmiechnęła się i rzuciła mi jakąś koszulkę.
- Ubieraj się i chodź na śniadanie. Potem pojedziemy, dobrze?


Agata

Zaraz po śniadaniu, wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy do szpitala, w którym przebywała Jana. Strasznie się o nią martwiłam, ale niestety Simon był na tyle przerażony, że nie mogłam od niego nic wyciągnąć. Kiedy zadzwonił, budząc mnie i powiedział co się działo, od razu się rozbudziłam.
Gdy tylko zjawiliśmy się na miejscu, na korytarzu czekał na nas Ammann z synem na rękach. Od razu go od niego zabrałam. Pewnie już i tak długo z nim tak siedział i męczył się. Od razu poszliśmy w kierunku sali, gdzie leżała żona mojego kuzyna. Lekarz niestety pozwolił wchodzić pojedynczo, więc zostawiłam Theo pod opieką chłopaków i weszłam do środka. Zastałam Janę w nienajgorszym wydaniu, nie wyglądało to tak źle jak myślałam. Chyba jednak Simi trochę przesadzał. Usiadłam na krzesełku obok łóżka.
- Co z tobą? – zapytałam. – Od twojego męża nic nie wyciągnęłam.
- Poroniłam – westchnęła, a ja otworzyłam szerzej oczy. Że co? – Wczoraj przez pół dnia strasznie bolał mnie brzuch. W sumie zastanawiałam się czy nie jestem w ciąży, ale wolałam odpychać takie myśli. Potem w nocy, kiedy się obudziłam leżałam w kałuży krwi.
- Czyli Simon przesadził, mówiąc jak źle jest – pokręciłam głową. – Dzisiaj wracasz do domu?
- Prawdopodobnie. Wszystko co miało się stać, stało się – uśmiechnęła się.
- Nie czujesz się źle z tym? No wiesz… Straciłaś dziecko – spojrzałam na nią badawczo.
- Nie – westchnęła. – Może bym się czuła źle, gdybym wiedziała o ciąży, ale nie wiedziałam. Poza tym tak chyba jest lepiej, wiesz? Theodore nie ma nawet roku, a ja miałabym znów mieć dziecko? Przy nim jednym jest ciężko, a co powiedzieć jakby jeszcze jeden Ammann Junior się pojawił?
- Chyba pójdę powiedzieć twojemu księciu, że żyjesz i masz się dobrze. Nawet nie masz pojęcia jaki jest przerażony – zaśmiałam i wyszłam.


Simon

Agata zostawiła nam Theo i weszła do Jany. Chyba jako jedyny się martwiłem tak bardzo. Deschwanden zabrał mi syna, po pewnym czasie, chyba widząc, że ściskam go trochę za mocno. Mały przytulił się do niego i przymknął powieki. Widać, że był zmęczony, a ja go od samego rana ciągałem za sobą. Tyle, że co miałem z nim zrobić? Zostawić z moimi rodzicami? Zanim bym tam dojechał… Wolałem, żeby był ze mną i, żebym miał na niego oko.
- Śpi – powiedział Gregor i objął Theo swoimi ramionami.
Z sali mojej żony wyszła uśmiechnięta Aga. Dlaczego się uśmiechała? Przecież nie było się z czego cieszyć. Spojrzałem na nią pytająco.
- Przestań się już tak martwić, jasne? – usiadła obok mnie i spojrzała prosto w moje uczy. – Z Janą wszystko jest już w porządku. Nic się nie stało i jeszcze dziś wróci z wami do domu, rozumiesz? – uśmiechnęła się.
- Gdyby było w porządku, nie krwawiłaby w nocy
- Wtedy nie było, ale teraz już jest – powiedziała i spojrzała na swojego chłopaka z szerokim uśmiechem. – Chyba powinieneś pojechać z małym do domu. Jakby coś się działo, to zadzwonią.
- Nie mogę jechać
- I chcesz siedzieć tu z Theo, który się tylko męczy? Pomyśl też o nim. To małe dziecko. Potrzebuje snu we własnym łóżeczku i kaszy, a nie siedzenia w szpitalu, gdzie czuje się obco.
- Masz rację – westchnąłem. – Pojadę do domu.
Miała całkowitą rację, od razu powinienem pomyśleć o synu. To jego powinienem postawić na pierwszym miejscu. Jana była przecież w dobrych rękach, do tego od dłuższego czasu wszyscy powtarzali mi, że wszystko jest w porządku.


Gregor

Niedługo po tym jak Ammann zabrał syna i pojechał do domu, my także wsiedliśmy w samochód i skierowaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Droga powrotna minęła nam w zastraszającym tempie. Rozmawialiśmy i śmieliśmy się. Czułem się fantastycznie, kiedy byłem z nią. Nie ważne co się działo, ona sprawiała, że dzień stawał się jaśniejszy. Kochałem ją.
- Oszaleć można z Simonem – jęknęła,  kiedy weszliśmy do mieszkania i przytuliła się do mnie.
- Martwił się – rzekłem z uśmiechem, obejmując ją.
- Niepotrzebnie
Odsunęła się ode mnie i weszła do kuchni. Poszedłem za nią, wpatrując się w jej każdy ruch. Była niemal idealna. Złapałem ją od tyłu i odwróciłem w moją stronę, a później złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek, który od razu oddała.
- Która godzina? – zapytała, a ja pokręciłem głową.
- Czy to ważne? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, a chwilę potem poczułem na swoich ustach jej wargi.
Uniosłem ją i posadziłem na stół, który był obok nas. Teraz znajdowała się na idealnej wysokości. Całowaliśmy się, a moje dłonie błądziły pod jej koszulką. Ustami zjechałem na jej szyję, a później zwinnym ruchem zdjąłem z niej materiał. Chwilę później Aga pozbyła się mojej koszulki. Całowałem każdy zakamarek jej ciała. Była idealna, nie potrafiłem się ją nasycić. Rozpiąłem zamek jej spodni, które chwilę później leżały już na podłodze. Agata złapała za pasek moich spodni i przyciągnęła mnie do siebie jeszcze bardziej. Potem rozpięła go, także szybko pozbywając się moich spodni. Przestaliśmy się całować i na chwilę po prostu ją przytuliłem. Kiedy już odsunąłem się, zauważyłem jak spoglądała na moje krocze i uśmiechnęła się triumfalnie. No cóż… Tak na mnie działała. Pozbyliśmy się swojej bielizny i rozchyliła swoje nogi. Przysunąłem się do niej i w momencie, kiedy nasze ciała się połączyły, pocałowałem ją zachłannie. Jęknęła wprost w moje usta. Tak strasznie jej pragnąłem, że mógłbym nie wypuszczać jej już nigdy.


Agata

Nigdy w życiu nie uprawiałam seksu na kuchennym stole, ale muszę przyznać, że było… interesująco. Właściwie z Gregorem to ja bym mogła wszędzie. Kiedy już skończyliśmy, jedyne co czułam to ból od siedzenia na twardym blacie, ale nie mogłam narzekać. Pozbierałam swoje porozrzucane ubrania i nałożyłam je na siebie, to samo uczynił Deschwanden.
- Już nigdy nie będzie się tu jadło jak przedtem – zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
- Mi pasuje – zawtórowałam mu i poprawiłam włosy. – Wiesz, że w życiu nie robiłam tego w innym miejscu niż w łóżku?
- Ja też, ale musisz przyznać, że to dość ciekawe doświadczenie – rozłożył ramiona, bym się do niego przytuliła.
- O tak, dość ciekawe – pokręciłam głową, kiedy już tkwiłam w jego objęciach. Spojrzałam na telefon i zauważyłam pięć nieodebranych połączeń i jedną wiadomość od Simona. – Jana już wyszła ze szpitala. Słyszałeś, żeby mój telefon dzwonił? – zmarszczyłam brwi.
- Wiesz… byłem trochę zajęty – zaśmiał się wprost w moje włosy.
_____________________________
Witam Was serdecznie! ♥
Na gifie Simon w sobotę. "Konkursu" komentować nie będę, 
bo w sumie nie ma co komentować. 
Mój Deschwi ładnie skoczył to odwołali xD
Zapraszam Was na rozdział 12 :D
Za tydzień pechowa 13?? A może nie? :D
Skokomaniaczko, o to mi chodziło, kiedy pisałam, że nie do końca ciąża xD
Buziaki i do następnego :*
PS: Tak, wiem. Znów krótko, pseplasam :( 

8 komentarzy:

  1. Śpioch w oczach, ale czego się dla was nie robi!
    Rozdział z rana jak śmietana. W resztą jak zwykle rewelacyjny. Wiesz jak mnie wystraszyłaś na początku! Już myślałam że to coś poważnego z tą Janą :\ Utrata dziecka. Hem hem jej reakcja była inna niż spotykam w rzeczywistości. Raczej przyzwyczaiłam się do cierpienia, ale jednak drugi dzidziuś to nie tak łatwo.
    I znów Agata i Gregor. Ta dwójka jest po prostu idealna. Chciało by się widzieć ich takich codziennie :D
    Czekam w takim razie na tą trzynastkę. Mam przeczucie, że coś się tam wydarzy ale siedzę cicho.
    Buziaki :** !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ;)
    Rozdział wspaniały :)
    Och... Przeraziłaś mnie tym początkiem! Biedna Jana... Mam nadzieję, że już wszystko z nią będzie w porządku. Ach, Simon... Widać, że bardzo się martwi o żonę... :(
    No i Agata i Gregor ;) eh... Tak się miło o nich czyta ;) jak są tacy szczęśliwi i w ogóle... Kuchenny blat? Można? Można ;)
    No to ja czekam na kolejne rozdziały ;)
    Hm... Czyżby pechowa trzynastka? Powiedz, że nie... :( niech cały czas będzie tak miło ;)
    No nic... Czekam na kolejne :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem :)
    Skokomaniaczka już zaczaiła o co chodzi z tą ciążą :D Tak podejrzewałam, że może się coś mało miłego wydarzyć, ale nie chciałam krakać. A tu proszę..
    Chociaż jeden plus, że Jana dobrze to przyjęła. Niejedna na jej miejscu pewnie by się załamała, zamknęła w sobie i tylko płakała. Ale widać.. ona jest silna :)
    Simon jest wspaniałym mężem i ojcem. Tylko pozazdrościć :)
    Trochę gorąco się zrobiło na tym kuchennym blacie :D Haha, ale cóż.. Aga i Greg są młodzi, więc korzystają z życia. A mnie się bardzo przyjemnie czyta takie sceny xD Już Ty dobrze o tym wiesz :D
    Buziaki Kochana, czekam na następny rozdział ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Kochana, rozdział pierwsza klasa. W ogóle, czy ja kiedykolwiek znajdę powód, żeby choć trochę na ciebie ponarzekać? :D
    Jezu, wystraszyłaś mnie tym początkiem, naprawdę. Ale widać, że Jana jest silną kobietą. No i Simi, po prostu pozazdrościć takiego skarbu :)
    Gregor i Agata, słodkość do potęgi. Oby tak było do końca! Ale z tym kuchennym blatem... no, pomysłowo :D
    A konkursu może nie będę komentować, bo chyba faktycznie, żal słów na ten cały cyrk...
    Czekam na kolejne cudeńka!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentuję wszystko hurtowo, bo znalazłam wolną chwilę XD Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy smucić z tego obrotu spraw związanych z bólami Jany. Skoro ona tego bardzo nie przeżywa, to ja też nie powinnam, ale kurczę... Przecież nie poroniła bez powodu, prawda? Może szukam dziury w całym, ale w zdrowym organizmie dzieci rozwijają się normalnie... czy coś. No ale skoro wychodzi ze szpitala, to chyba wszystko jest w porządku.
    Znowu trafiłam na scenę seksu w szkole!! Na szczęście tym razem już nie na religii, uff. Na przyszłość chyba będę ostrożniejsza i zacznę czytać to opowiadanie tylko i wyłącznie w domu XD
    Całuję ;* (chyba już trzeci raz dzisiaj, no ale to nic, będziesz miała trochę tych moich całusów na zapas :D)

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Jana... Tak strasznie mi jej szkoda... Nie ma nic gorszego dla kobiety wg mnie, niżeli śmierć własnego, jeszcze nienarodzonego dziecka... Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co ona musi tak naprawdę czuć... ;/
    Zazdroszczę jej takiego Simona, który jest świetnym facetem. Wzorowo spisuje się w każdej roli, cudo! ;)
    Czekam na kolejny, buziam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem :)
    Kochana, rozdział wspaniały, ale co tu się porobiło?
    Tak bardzo szkoda mi Jany, niby twierdzi że nic się nie stało, ale kurde jakoś nie do końca wierzę, iż potrafiłaby się tak szybko i łatwo pogodzić z tym wydarzeniem. No nie wiem...
    Simi taki troskliwy ^^ Nono, nie powiem urocze :)
    A Agata i Gregor mają coraz to bardziej nowsze 'przeżycia' :D
    No oby im się tak cały czas szczęściło :)
    Do kolejnego!
    Weny i buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu znalazłam chwilkę i jestem. ;)
    Kochana, to jest po prostu majstersztyk. ♥
    Kiedy przeczytałam, że Jana leży zakrwawiona byłam przerażona, ale pierwsze, co wpadło mi do głowy to ciąża. Niewiele się pomyliłam, bo ciąża faktycznie była... Ale być może już nie w tym momencie.. Jeśli wiesz, co mam na myśli. :) Nie wiem, czy Jana tak lekko to zniesie. Teraz wydawało się to dość łatwe do przyjęcia, ale jak będzie dalej? Gdy będzie myślała o tym dziecku...
    A co do Gregora i Agaty.. Zakochańce! ♥ Takie rozdziały czytać mogłabym non stop. Nie ze względu na ich erotyzm, ale raczej na tę sielankę i szczęście dookoła. :)
    Nie pozostaje mi nic innego, jak lecieć na kolejny, najświeższy rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń